- Jul, szybko bo nam samolot odleci- krzyknęłam na przyjaciółkę, która żegnała się z rodzicielką.
- Już idę- powiedziała i ostatni raz pomachała mamie.
Odprawa minęła szybko. Czekaliśmy około 15 minut na wejście do autobusu, który miał zawieść nas do samolotu.
- Boję się- szepnęła Jul, chwytając nas za rękę.
Zerknęłam na nią. Była blada jak płótno.
- Ej- uklękłam przed nią- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz, nasze życie się zmieni.
- A.. jak.. a jak..-za jąkała się
- Julie Campbell- wymówiłam jej imię bardzo starannie- Nic się nie stanie- wzruszyłam ramionami i dodałam- Jak coś to zginiemy obie- zaśmiałam się.
- Głupek- mruknęła.
- Pomocny głupek- poprawiłam
Po chwili siedzieliśmy w samolocie. Jul nadal się nie uspokoiła, ale wyraźnie dodawało jej odwagi słuchanie muzyki. Ja także założyłam słuchawki, puszczając moją ulubioną playlistę, składającą się głownie z piosenek Justina Biebera.
Lot minął szybko. Po odebraniu bagażu, szukałyśmy wzrokiem cioci Magdy, która miała nam pokazać miejsce, w którym spędzimy najbliższe lata.
- Julie, Lily Tutaj- rozległ się głos za nami.
Stała tam kobieta około 40, ubrana w zielony sweter, oraz długą, sięgającą do ziemi, brązową spódnice. Do tego założyła kozaki, oraz kapelusz. Przez ramię, przewieszoną miała szmacianą torebkę.
Podeszłyśmy do niej i szybkim uściskiem, powitałyśmy się.
- Urosłyście, Obie- spojrzała na nas z uśmiechem.
- Pijemy dużo mleka- zaśmiała się Julie.
- Pomóc wam z bagażem?- wskazała na torby. Pokręciłyśmy głowami.
- Damy radę, nie są aż takie ciężkie- uśmiechnęłam się.
Ruszyłyśmy przez tłum ludzi, którzy podobnie jak my przyjechały z Polski do Londynu i szukali bliskich.
- Jak podróż? -zagadnęła ciocia.
- Spokojny- odpowiedziałam- Chociaż, niektórzy się baaaaardzo stresowali- zaśmiałam się.
Jul spochmurniała.
- Och zamknij się- warknęła i ruszyła przed siebie.
Dalszą drogę przebyliśmy w milczeniu.
Podjechaliśmy pod dom. Wychodząc z auta, próbowałam zagadać Julie, która nadal udawała obrażoną. Nie zdążyłam się odezwać, gdy podobnie jak Jul, zatrzymałam się w półkroku.
Przede mną stał dom. Najpiękniejszy dom, jaki kiedykolwiek widziałam.
Kamienna droga, którą tutaj przyjechaliśmy, kończyła się przed schodami, prowadzącymi do domu.
- Razem?- szepnęła Julie.
- Razem- potwierdziłam z uśmiechem, widząc że kłótnia już za nami.
Wzięłyśmy się za ręce i razem ruszyłyśmy w stronę brązowych drzwi. Otworzyłyśmy je.
Salon został pomalowany, na mleczno- czekoladowy. Szafki, szafeczki i kanapa była w odcieniu ciemnego brązu, z dodatkiem beżu. Na ścianie wisiał plazmowy telewizor, a pod nim półka na której leżało Wii, oraz Xbox. Na ziemi leżał, mięciutki, beżowy dywan, na środku stał szklany stolik. Kuchnia urządzona była w nowoczesny sposób. Białe szafki z brązowymi drzwiami, srebrny okap. Sprzęt był nowy. Zmywarka, piekarnik, mikrofalówka itp. Lodówka była biała, z dodatkiem szarego. Na środku stał ogromny stół z białymi nogami, brązowym blatem.
Po prawej stronie salonu znajdowała się łazienka. Była wyłożona beżowymi płytkami na podłodze. Ściana była pomalowana na biały z dodatkiem brązowego. Łazienka znajdująca się na górze wyglądała podobnie.
Mój pokój był jasno różowy. Pod oknem stało olbrzymie łóżko, obok niego stolik nocny. Z lewej strony stało biurko, na którym leżał nowy laptop. Po prawej stronie były drzwi, prowadzące zapewne do garderoby.
- Jak ci się podoba?- zapytała Jul, wchodząc do mojego pokoju.
- Puka się-mruknęłam i dodałam - piękny dom.
Pokiwała głową.
- To prawda. Chcesz coś do jedzenia?
- Zrobisz mi Tosty ?- uśmiechnęłam się.
- Jasne.
- Dzięki- ucałowałam ją w policzek- Ja w tym czasie się ograne po podróży.
Wyjęłam z torby potrzebne ubrania i poszłam do łazienki. Ściągnęłam przepocone ubranie, weszłam do kabiny prysznicowej i szybko się wymyłam. Owinęłam się ręcznikiem, a następnie rozczesałam splątane włosy i założyłam wcześniej przygotowane ubrania. Wyszłam z łazienki.
Udałam się do kuchni w której pachniało świeżo zrobioną kawą.
- Proszę- powiedziała Julie, podając mi kubek.
Uśmiechnęłam się.
- Dzięki- wzięłam gorący napój- masz wolną łazienkę.
- Zaraz pójdę- machnęła ręką i nałożyła mi 2 tosty na talerz.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła- oblizałam wargi i ugryzłam pierwszy kęs- pychota.
- Jakie mamy jutro plany?- zapytała
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami- Idziemy zwiedzić miasto?
- Ok- ziewnęła- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać.
- Ja też, tylko dokończę- powiedziałam.
Zjadłam ostatnie dwa gryzy i posprzątałam po sobie. Wróciłam do pokoju, przebrałam się w pidżamę i nałożyłam słuchawki. Puściłam "U Smile".
Przez następne dni, zapoznawałyśmy się z Londynem. Zwiedziliśmy między innymi Londyn Eye, Big Ben, Tower Bridge, Hampton Court Palace, Greewnich, Muzeum figur woskowych, Piccadilly Circus, Science Museum oraz Knightbridge, bo jak powiedziała Julie: " Muszę kupić parę nowych rzeczy, w których będą mogła poruszać się w deszczowe pogody". Oczywiście był to pretekst, aby wydać kolejne pieniądze na nie potrzebne rzeczy.
W Poniedziałek, tydzień po przyjeździe do Londynu, zaczynałyśmy studia. Budynek "szkoły" mieścił się w 20 minut drogi pieszo od naszego domu. W deszczowe pogody, miałyśmy jeździć autobusem.
Godzinę przed wyjściem, jak zawsze zadzwonił mój upiorny budzik. Musiałam wstać. Wzięłam z krzesła, dzień wcześniej przygotowane ubrania i poszłam do łazienki. Tam wymyłam twarz, zrobiłam Make-up. Dziś ubrałam czerwone rurki, białą bluzkę 3/4 w paski, szelki i do tego białe conversy. Postanowiłam założyć na to płaszcz, bo pogoda na dworze wskazywała, no to, że będzie padać. Westchnęłam Jeszcze parę miesięcy i przywykniesz- pomyślałam i zakończyłam poranną toaletę. Weszłam do kuchni, w której już krzątała się Julie.
- Gotowa na dzisiejszą naukę?- zapytałam, nalewając sobie kawę. Wzruszyła ramionami i poddała mi talerz pełen naleśników- Wiesz, rozumiem, że jesteś starsza, ale nie musisz mnie tak rozpieszczać- wyszczerzyłam zęby i posmarowałam Nutellą naleśnika.
- Pospiesz się, bo się spóźnimy- powiedziała i wyszła.
W rekordowym tempie zjadłam 5 naleśników, wymyłam talerz i pobiegłam do pokoju po torbę.
Uniwersytet składał się z paru połączonych ze sobą budynków. Zajęcia rozpoczynały się o 10 każdego dnia, pomijając weekendów. Trwały do 18.
Julie chodziła na zajęcia ze wzornictwa, stylistyki. Ja zaś na artystyczne; muzyka, malarstwo. Nie przyznaję się do tego, ale potrafię świetnie rysować. Od dziecka, w tych dwóch kierunkach wspierali mnie rodzice. Mówili, że mam wielki talent.
- Ziemia do Lily- odezwała się Jul.
- Co?- westchnęła.
- Czasem się zastanawiam, co ty masz w tym łbie- powiedziała i dodała- Zajęcia masz w budynku numer 8, spotkamy się na lunchu, pa- pomachała mi, życząc powodzenia i poszła we własnym kierunku.
- No super- mruknęłam pod nosem- Czeka na mnie dzień pełen niespodzianek.
Ruszyłam w stronę, jak mi się zdawało, budynku numer 8, w którym miałam mieć 1 lekcje.
- Cholera- zaklęłam.
- Co jest?- usłyszałam w odpowiedzi. Odwróciłam się.
Przede mną stał chłopak, mniej więcej w moim wieku, z burzą brązowych włosów. Jasno brązowe oczy, wpatrywały się we mnie pytającym wzrokiem.
- Nic- uśmiechnęłam się.
- Jesteś nowa?- zapytał.
- Yhy... tak jakby. Skąd wiesz?
- Trzymasz w ręce mapkę szkoły- wskazał na zwiniętą w ręce kartkę, którą dostałam od Julie, przed 5 minutami.
- A no tak- wymamrotałam.
- Pomóc?
- Jakbyś mógł- wzruszyłam ramionami- Wiesz, gdzie znajduje się budynek nr. 8?
- Prawo, lewo, prosto. Później skręcasz za budynkiem nr 7 i obok niego jest 8- widząc moje zdezorientowanie dodał- Mogę ci pokazać. Mam tam teraz lekcję- wyszczerzył zęby.
- Jasne, byłabym wdzięczna.
- Jaki kierunek wybrałaś?- spytał, idąc koło mnie.
- Artystyczny, wiesz, muzyka itp.
- To tak jak ja- ponownie się uśmiechnął, pokazując przy tym urocze dołeczki- Tak w ogóle jestem Jack- wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Lily
- Długo mieszkasz w Londynie?- zagadnął.
- Nie, tydzień temu przeprowadziłam się tutaj z najlepszą przyjaciółką.
- O, a gdzie wcześniej mieszkałaś.
- W Polsce.
- Hm... kojarzę nazwę, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd- podrapał się po karku.
- Bigos?- zapytałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Hm... może- mruknął, jakby naprawdę brał to pod uwagę- O jesteśmy. Tu mamy pierwszą lekcje.
- Fajnie- mruknęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty na siedzenie w klasie.
Chłopak, jakby tego nie usłyszał i ruszył przed siebie. Wchodząc do budynku, zauważyłam, że kilku innych uczniów, zostawia rzeczy w szafkach, aby nie nosić ich przez cały dzień. Poszłam za ich przykładem.
- Jaki numer?- wskazał na setki szafek ustawionych, pod ścianą.
- 154, a ty?
- 76. Jak pójdziesz prosto- wskazał moje lewo, to znajdziesz.
- Jack- podszedł do nas jakiś chłopak. Po chwili dołączyli inni, w tym kilka dziewczyn.
- Siema, stary- odparł Jack i przywitał się z każdym po kolei.
- To ja może pójdę- wymamrotał i zaczęłam się cofać.
- Lily, zaczekaj- powiedział mój znajomy, podchodząc do mnie- To jest Max, mój najlepszy przyjaciel- wskazał na chłopaka, który uprzednio krzyczał jego imię. Po kolei zaczął zapoznawać mnie ze swoją paczką. Imiona wpadały mi jednym uchem, a wypadały drugim, ale uprzejmie słuchałam wymiany zdań, pomiędzy starymi przyjaciółmi -Dobra chłopaki to my idziemy, zaraz mamy lekcje.
- Spoko- uśmiechnął się do mnie Max- widzimy się na Lunch'u?
- Jasne.
- Weź ze sobą przyjaciółkę- powiedział drugi chłopak, którego imię wypadło mi z głowy.
- Jasne- powtórzyłam i ruszyłam z Jackiem do klasy.
- I jak ci się podobała lekcja z Profesorem Walle'rem?- zapytał po lekcji mój znajomy.
- Czy on zawsze jest taki w stosunku do nowych uczniów?
- Hm- udał, że się zastanawia- Tak.
Westchnęłam i wymamrotałam pod nosem przekleństwo.
- Co?
- Nie, nic.
- Nie przejmuj się. Jest tylko taki w pierwszy dzień. Jutro znajdzie sobie, kogoś innego, na kim będzie się wyżywał przez cały rok.
- Mam nadzieję, że to nie ja.
- Hahah. Jakby co mam na niego sposób.
- Jaki?
- Jak wypadnie na ciebie to się dowiesz- uśmiechnął się szeroko- Gdzie mamy teraz lekcje?- zapytał. Popatrzyłam na plan lekcji.
- Zajęcia z historii sztuki, z panią Dowell.
- Ohoho- popatrzył na mnie- lepiej się na tych lekcjach nie odzywaj nie pytana.
- Czemu?
Wzruszył ramionami.
- Jeśli nie chcesz sprzątać kibelki szkoły, to mnie posłuchaj.
- E... dzięki.
- Nie ma za co. Uważaj też na pana Oldman'a , ten to uwielbia wymierzać kary. Najlepsza jest pani Sun, która nigdy nie zadaje zadań i pan Brown, reszta też spoko. Ale na tych dwóch trzeba uważać.
- Dzięki- powtórzyłam- Co ja bym bez ciebie zrobiła.
- Nadal szukała sali?- wyszczerzył zęby. Wymierzyłam mu kuksańca w bok.
- Wcale, że nie.
- Ta jasne- prychnął, za co oberwał ode mnie w ramię- Ok, ok rozejm.
- Rozejm- zaśmiałam się, po chwili dołączył do mnie.
- Jak tak pierwszy dzień w szkole?- zapytała Julie, kiedy wracałyśmy do domu. Wzruszyłam ramionami.
- Mogło być lepiej, a u ciebie?
- Świetnie, poznałam taką fajną dziewczynę- zaczęła trajkotać jaka to ona jest fajna. Nie słuchałam jej uważnie, myślami nadal była przy rozmowie z Jacki'em,który zaproponował mi wspólną naukę gry na pianinie- Ziemia do Lily, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Yhy... co? Co mówiłaś?
- Nie ważne- burknęła.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Nic się nie stało.
- Więc.. ee.. jaka to jest ta... eh...
- Kelsey?- westchnęła.
- Tak, tak Kelsey. No więc jaka jest?
- Jest fajna, zabawna, miła...- mruknęła wymijająco.
- Julie, naprawdę przepraszam. Ja też kogoś poznałam... chłopaka.
- Co? Ja tu bredzę o jakiejś lasce, a ty mi nic nie mówisz?! No już opowiadaj- no więc jej opowiedziałam o dzisiejszym dniu, w całej okazałości, nic nie pomijałam. Oczywiście nie obyło się też bez jej krytyki "mówiłam, żebyś przestudiowała mapkę wczoraj", oraz pocieszenia "ten pan Waller ma źle pod sufitem" itp.
- Przystojny jest?
- Meeeega.
- Jak wygląda?
- Brunet, brązowe oczy. Jak się uśmiecha, ma takie słodkie dołeczki.
- Awww- westchnęła i dodała- Musisz mnie jutro z nim poznać.
- Super pomysł- uśmiechnęłam się.
Następne dni mijały w rekordowym tempie. Rano szłyśmy na uniwerek, później wracałyśmy do domu, najczęściej w towarzystwie Jack'a, z którym później trenowałam grę na pianinie. Julie była zachwycona nim. Bałam się na początku, że będzie próbowała go podrywać, ale po kilku dniach przestała nim się tak bardzo interesować i zajęła się nauką.
- Może wybierzemy się na zakupy w tą sobotę?- zaproponowała Julie.
- Eh... umówiłam się już- powiedziałam.
- Z Jack'em ?
- Nie, nie. Z całą paczką. Możesz iść z nami- d0dałam pospiesznie
- A gdzie idziecie?
- Do kina.
- I tak nie mam nic do roboty. Pójdę- wzruszyła ramionami.
- Super- uśmiechnęłam się szeroko- Zobaczysz, będzie fajnie.
Cześć, czytelnicy.
Dziękuje was, za to że tu wchodzicie. Za wszystko. Nie potrafię wam okazać wdzięczności inaczej, więc wstawiam ten rozdział. Mam nadzieję, że nie będzie on taki zły. Bo się starałam. Wiem nie zawsze to wychodzi, ale dobre chęci się też liczą prawda?
Chciałam podziękować za 17 obserwatorów, ponad 380 wejść, oraz komentarze. To dzięki nim mamy ochotę pisać :) Mamy nadzieję, że w bliskiej przyszłości będzie tego więcej.
Po prawej stronie salonu znajdowała się łazienka. Była wyłożona beżowymi płytkami na podłodze. Ściana była pomalowana na biały z dodatkiem brązowego. Łazienka znajdująca się na górze wyglądała podobnie.
Mój pokój był jasno różowy. Pod oknem stało olbrzymie łóżko, obok niego stolik nocny. Z lewej strony stało biurko, na którym leżał nowy laptop. Po prawej stronie były drzwi, prowadzące zapewne do garderoby.
- Jak ci się podoba?- zapytała Jul, wchodząc do mojego pokoju.
- Puka się-mruknęłam i dodałam - piękny dom.
Pokiwała głową.
- To prawda. Chcesz coś do jedzenia?
- Zrobisz mi Tosty ?- uśmiechnęłam się.
- Jasne.
- Dzięki- ucałowałam ją w policzek- Ja w tym czasie się ograne po podróży.
Wyjęłam z torby potrzebne ubrania i poszłam do łazienki. Ściągnęłam przepocone ubranie, weszłam do kabiny prysznicowej i szybko się wymyłam. Owinęłam się ręcznikiem, a następnie rozczesałam splątane włosy i założyłam wcześniej przygotowane ubrania. Wyszłam z łazienki.
Udałam się do kuchni w której pachniało świeżo zrobioną kawą.
- Proszę- powiedziała Julie, podając mi kubek.
Uśmiechnęłam się.
- Dzięki- wzięłam gorący napój- masz wolną łazienkę.
- Zaraz pójdę- machnęła ręką i nałożyła mi 2 tosty na talerz.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła- oblizałam wargi i ugryzłam pierwszy kęs- pychota.
- Jakie mamy jutro plany?- zapytała
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami- Idziemy zwiedzić miasto?
- Ok- ziewnęła- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać.
- Ja też, tylko dokończę- powiedziałam.
Zjadłam ostatnie dwa gryzy i posprzątałam po sobie. Wróciłam do pokoju, przebrałam się w pidżamę i nałożyłam słuchawki. Puściłam "U Smile".
Przez następne dni, zapoznawałyśmy się z Londynem. Zwiedziliśmy między innymi Londyn Eye, Big Ben, Tower Bridge, Hampton Court Palace, Greewnich, Muzeum figur woskowych, Piccadilly Circus, Science Museum oraz Knightbridge, bo jak powiedziała Julie: " Muszę kupić parę nowych rzeczy, w których będą mogła poruszać się w deszczowe pogody". Oczywiście był to pretekst, aby wydać kolejne pieniądze na nie potrzebne rzeczy.
W Poniedziałek, tydzień po przyjeździe do Londynu, zaczynałyśmy studia. Budynek "szkoły" mieścił się w 20 minut drogi pieszo od naszego domu. W deszczowe pogody, miałyśmy jeździć autobusem.
Godzinę przed wyjściem, jak zawsze zadzwonił mój upiorny budzik. Musiałam wstać. Wzięłam z krzesła, dzień wcześniej przygotowane ubrania i poszłam do łazienki. Tam wymyłam twarz, zrobiłam Make-up. Dziś ubrałam czerwone rurki, białą bluzkę 3/4 w paski, szelki i do tego białe conversy. Postanowiłam założyć na to płaszcz, bo pogoda na dworze wskazywała, no to, że będzie padać. Westchnęłam Jeszcze parę miesięcy i przywykniesz- pomyślałam i zakończyłam poranną toaletę. Weszłam do kuchni, w której już krzątała się Julie.
- Gotowa na dzisiejszą naukę?- zapytałam, nalewając sobie kawę. Wzruszyła ramionami i poddała mi talerz pełen naleśników- Wiesz, rozumiem, że jesteś starsza, ale nie musisz mnie tak rozpieszczać- wyszczerzyłam zęby i posmarowałam Nutellą naleśnika.
- Pospiesz się, bo się spóźnimy- powiedziała i wyszła.
W rekordowym tempie zjadłam 5 naleśników, wymyłam talerz i pobiegłam do pokoju po torbę.
Uniwersytet składał się z paru połączonych ze sobą budynków. Zajęcia rozpoczynały się o 10 każdego dnia, pomijając weekendów. Trwały do 18.
Julie chodziła na zajęcia ze wzornictwa, stylistyki. Ja zaś na artystyczne; muzyka, malarstwo. Nie przyznaję się do tego, ale potrafię świetnie rysować. Od dziecka, w tych dwóch kierunkach wspierali mnie rodzice. Mówili, że mam wielki talent.
- Ziemia do Lily- odezwała się Jul.
- Co?- westchnęła.
- Czasem się zastanawiam, co ty masz w tym łbie- powiedziała i dodała- Zajęcia masz w budynku numer 8, spotkamy się na lunchu, pa- pomachała mi, życząc powodzenia i poszła we własnym kierunku.
- No super- mruknęłam pod nosem- Czeka na mnie dzień pełen niespodzianek.
Ruszyłam w stronę, jak mi się zdawało, budynku numer 8, w którym miałam mieć 1 lekcje.
- Cholera- zaklęłam.
- Co jest?- usłyszałam w odpowiedzi. Odwróciłam się.
Przede mną stał chłopak, mniej więcej w moim wieku, z burzą brązowych włosów. Jasno brązowe oczy, wpatrywały się we mnie pytającym wzrokiem.
- Nic- uśmiechnęłam się.
- Jesteś nowa?- zapytał.
- Yhy... tak jakby. Skąd wiesz?
- Trzymasz w ręce mapkę szkoły- wskazał na zwiniętą w ręce kartkę, którą dostałam od Julie, przed 5 minutami.
- A no tak- wymamrotałam.
- Pomóc?
- Jakbyś mógł- wzruszyłam ramionami- Wiesz, gdzie znajduje się budynek nr. 8?
- Prawo, lewo, prosto. Później skręcasz za budynkiem nr 7 i obok niego jest 8- widząc moje zdezorientowanie dodał- Mogę ci pokazać. Mam tam teraz lekcję- wyszczerzył zęby.
- Jasne, byłabym wdzięczna.
- Jaki kierunek wybrałaś?- spytał, idąc koło mnie.
- Artystyczny, wiesz, muzyka itp.
- To tak jak ja- ponownie się uśmiechnął, pokazując przy tym urocze dołeczki- Tak w ogóle jestem Jack- wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Lily
- Długo mieszkasz w Londynie?- zagadnął.
- Nie, tydzień temu przeprowadziłam się tutaj z najlepszą przyjaciółką.
- O, a gdzie wcześniej mieszkałaś.
- W Polsce.
- Hm... kojarzę nazwę, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd- podrapał się po karku.
- Bigos?- zapytałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Hm... może- mruknął, jakby naprawdę brał to pod uwagę- O jesteśmy. Tu mamy pierwszą lekcje.
- Fajnie- mruknęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty na siedzenie w klasie.
Chłopak, jakby tego nie usłyszał i ruszył przed siebie. Wchodząc do budynku, zauważyłam, że kilku innych uczniów, zostawia rzeczy w szafkach, aby nie nosić ich przez cały dzień. Poszłam za ich przykładem.
- Jaki numer?- wskazał na setki szafek ustawionych, pod ścianą.
- 154, a ty?
- 76. Jak pójdziesz prosto- wskazał moje lewo, to znajdziesz.
- Jack- podszedł do nas jakiś chłopak. Po chwili dołączyli inni, w tym kilka dziewczyn.
- Siema, stary- odparł Jack i przywitał się z każdym po kolei.
- To ja może pójdę- wymamrotał i zaczęłam się cofać.
- Lily, zaczekaj- powiedział mój znajomy, podchodząc do mnie- To jest Max, mój najlepszy przyjaciel- wskazał na chłopaka, który uprzednio krzyczał jego imię. Po kolei zaczął zapoznawać mnie ze swoją paczką. Imiona wpadały mi jednym uchem, a wypadały drugim, ale uprzejmie słuchałam wymiany zdań, pomiędzy starymi przyjaciółmi -Dobra chłopaki to my idziemy, zaraz mamy lekcje.
- Spoko- uśmiechnął się do mnie Max- widzimy się na Lunch'u?
- Jasne.
- Weź ze sobą przyjaciółkę- powiedział drugi chłopak, którego imię wypadło mi z głowy.
- Jasne- powtórzyłam i ruszyłam z Jackiem do klasy.
- I jak ci się podobała lekcja z Profesorem Walle'rem?- zapytał po lekcji mój znajomy.
- Czy on zawsze jest taki w stosunku do nowych uczniów?
- Hm- udał, że się zastanawia- Tak.
Westchnęłam i wymamrotałam pod nosem przekleństwo.
- Co?
- Nie, nic.
- Nie przejmuj się. Jest tylko taki w pierwszy dzień. Jutro znajdzie sobie, kogoś innego, na kim będzie się wyżywał przez cały rok.
- Mam nadzieję, że to nie ja.
- Hahah. Jakby co mam na niego sposób.
- Jaki?
- Jak wypadnie na ciebie to się dowiesz- uśmiechnął się szeroko- Gdzie mamy teraz lekcje?- zapytał. Popatrzyłam na plan lekcji.
- Zajęcia z historii sztuki, z panią Dowell.
- Ohoho- popatrzył na mnie- lepiej się na tych lekcjach nie odzywaj nie pytana.
- Czemu?
Wzruszył ramionami.
- Jeśli nie chcesz sprzątać kibelki szkoły, to mnie posłuchaj.
- E... dzięki.
- Nie ma za co. Uważaj też na pana Oldman'a , ten to uwielbia wymierzać kary. Najlepsza jest pani Sun, która nigdy nie zadaje zadań i pan Brown, reszta też spoko. Ale na tych dwóch trzeba uważać.
- Dzięki- powtórzyłam- Co ja bym bez ciebie zrobiła.
- Nadal szukała sali?- wyszczerzył zęby. Wymierzyłam mu kuksańca w bok.
- Wcale, że nie.
- Ta jasne- prychnął, za co oberwał ode mnie w ramię- Ok, ok rozejm.
- Rozejm- zaśmiałam się, po chwili dołączył do mnie.
- Jak tak pierwszy dzień w szkole?- zapytała Julie, kiedy wracałyśmy do domu. Wzruszyłam ramionami.
- Mogło być lepiej, a u ciebie?
- Świetnie, poznałam taką fajną dziewczynę- zaczęła trajkotać jaka to ona jest fajna. Nie słuchałam jej uważnie, myślami nadal była przy rozmowie z Jacki'em,który zaproponował mi wspólną naukę gry na pianinie- Ziemia do Lily, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Yhy... co? Co mówiłaś?
- Nie ważne- burknęła.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Nic się nie stało.
- Więc.. ee.. jaka to jest ta... eh...
- Kelsey?- westchnęła.
- Tak, tak Kelsey. No więc jaka jest?
- Jest fajna, zabawna, miła...- mruknęła wymijająco.
- Julie, naprawdę przepraszam. Ja też kogoś poznałam... chłopaka.
- Co? Ja tu bredzę o jakiejś lasce, a ty mi nic nie mówisz?! No już opowiadaj- no więc jej opowiedziałam o dzisiejszym dniu, w całej okazałości, nic nie pomijałam. Oczywiście nie obyło się też bez jej krytyki "mówiłam, żebyś przestudiowała mapkę wczoraj", oraz pocieszenia "ten pan Waller ma źle pod sufitem" itp.
- Przystojny jest?
- Meeeega.
- Jak wygląda?
- Brunet, brązowe oczy. Jak się uśmiecha, ma takie słodkie dołeczki.
- Awww- westchnęła i dodała- Musisz mnie jutro z nim poznać.
- Super pomysł- uśmiechnęłam się.
Następne dni mijały w rekordowym tempie. Rano szłyśmy na uniwerek, później wracałyśmy do domu, najczęściej w towarzystwie Jack'a, z którym później trenowałam grę na pianinie. Julie była zachwycona nim. Bałam się na początku, że będzie próbowała go podrywać, ale po kilku dniach przestała nim się tak bardzo interesować i zajęła się nauką.
- Może wybierzemy się na zakupy w tą sobotę?- zaproponowała Julie.
- Eh... umówiłam się już- powiedziałam.
- Z Jack'em ?
- Nie, nie. Z całą paczką. Możesz iść z nami- d0dałam pospiesznie
- A gdzie idziecie?
- Do kina.
- I tak nie mam nic do roboty. Pójdę- wzruszyła ramionami.
- Super- uśmiechnęłam się szeroko- Zobaczysz, będzie fajnie.
Cześć, czytelnicy.
Dziękuje was, za to że tu wchodzicie. Za wszystko. Nie potrafię wam okazać wdzięczności inaczej, więc wstawiam ten rozdział. Mam nadzieję, że nie będzie on taki zły. Bo się starałam. Wiem nie zawsze to wychodzi, ale dobre chęci się też liczą prawda?
Chciałam podziękować za 17 obserwatorów, ponad 380 wejść, oraz komentarze. To dzięki nim mamy ochotę pisać :) Mamy nadzieję, że w bliskiej przyszłości będzie tego więcej.
Czytasz = Komentujesz
10 komentarzy do następnego :)
I Love You Guys
@Prince_Lilianna x
Bardzo mi się podoba, dawno nie czytałam takiego dobrego bloga.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Zapraszam do mnie, nowy rozdział : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/
supcio <3
OdpowiedzUsuńczekam na następnego ;*
super... czekam na nowy:D <333
OdpowiedzUsuńświetny ; d
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńCiekawe jak im ,,pójdzie " na tym wypadzie do kina :P
jak zwykle czytam twoje blogi :D i to się nie zmieni ♥
OdpowiedzUsuńrozdział bezbłędny :*
~ Kaśka Directioner
Zajebisty blog! Już cię obserwuję.
OdpowiedzUsuńKurcze pierwszy rozdział a tyle się już dzieje. :)
Pozdrawiam, i życzę weny :)
//Berry
ALe mi sie to podoba!!;d
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa tego Jake..troche te dołeczki przypominają mi Harrego..może to on a podaje inne imie hmm..jestem ciekawa co bedzie dalej;d
Dajesz dalej. Jest ciekawie. I plus za to, że Jacky, to nie Harry. Bo jak przeczytałam o brązowych lokach, oczach i dołeczkach, to myślałam, ze to będzie Hazza xd Czekam na następne ;) xx @IWantYouNiall - możesz informować? ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się jak piszesz i już czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :) A tak jeszcze z ciekawości spytam, pojawi się tutaj może One Direction ? :3 mam nadzieję że w najbliższych dniach dodasz nowy rozdział :D i jeszcze jedna prośba jakbyś mogła wpadniesz do mnie ? http://lovestory-onedirection.blog.pl/ jakbyś mogła napisać w komentarzu co myślisz to dla mnie bardzo ważne xx
OdpowiedzUsuńŚwietnyyy <3333 Rozdział na prawdę podoba mi się. Masz / Macie talent wielki !Em co tu jeszcze , właśnie pojawi się One Direction ? I zapraszam Do mnie http://lusieek.blogspot.com/ <333
OdpowiedzUsuńbardzo fajny :) zapraszam do mnie :) http://bieberowehistoryjki.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń