poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Cztery

Czym jest miłość? Definicje są różne. Jedni twierdzą, że prawdziwa miłość istnieje tylko w bajkach. Inni zaś uważają, że miłości nie ma. Jeszcze inni myślą, że kochać można tylko osobę innej płci. 
Ja mam jednak inne zdanie na temat miłości.
Kochać można każdą osobę. Nie ważne ile ma lat, czy jest chora, czy ma błonę między palcami. Jeśli się kogoś kocha, na takie szczegóły nie zwraca się uwagi. Wygląd nie jest ważny. Przynajmniej nie dla mnie. Liczy się to co ma ta osoba wewnątrz. Charakter, osobowość. Nie to co pokazujemy na zewnątrz. Owszem, to się liczy. Ale to nie jest najważniejsze. 
Pewnie was zanudzam, co ? Jednak taka jest prawda. Jestem chłopakiem i darzę miłością osobę, która także nim jest. Kto jest moim wybrankiem serca ? Tak, zgadliście. Mega seksowny Louis Tomlinson. 

***
Wybranie z pośród setek kandydatek tych 3, które wystąpią w teledysku, nie było rzeczą łatwą. Mnie tak na serio było obojętne kto wystąpi. Nawet nie chodzi o to, że nie kręcą mnie dziewczyny. Niektóre były naprawdę ładne, ale co z tego ? I tak po nakręceniu klipu, nie będziemy mieli z nimi żadnego kontaktu. Więc co za problem ?
- Harry- głos Louiego wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałem na niego i serce zaczęło mi szybciej bić. Czemu do cholery on jest taki przystojny ?- pytałem sam siebie, próbując nie gapić się na jego gołą klatę.
- Hm.. ?- mruknąłem, udając niezainteresowanego. 
- Który ? - zapytał pokazując mi 2 identyczne stroje.
- Czy one czasem nie są takie same ?
- Nie, ten- wskazał na trzymany w lewej ręce- ma ciemniejszy podkoszulek, widzisz ?
- Nie. Gdzie się wybierasz ?- zapytałem, choć doskonale znałem odpowiedź.
- Do  Eleanor- mruknąłem coś tylko pod nosem. Nie oszukujmy się, nie przepadałem za nią. Co jak co ale odbierała mi Louiego. Serio ? To nie miałem pojęcia co on w niej widzi. Nie była brzydka, to prawda, ale żadną pięknością też nie. Jak dla mnie była z Louis'em tylko dla kasy.
- Mieliśmy dziś spędzić ten wieczór razem - przypomniałem. Spojrzał na mnie z politowaniem.
- Nie musimy co wieczór udawać, że Larry Tomlinson to prawda.
A szkoda- pomyślałem, a na głos powiedziałem, cierpko - miłej zabawy. 
Lou uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po głowie. 
- Wrócę jak najszybciej się da- obiecał ze śmiechem. 
Nie pozostało nic, jak tylko czekać.

Trzask drzwiami, głośne kroki na schodach. Randka się nie udała- pomyślałem z satysfakcją.
- Louie ?- zapytałem. Chłopak wszedł do pokoju
- Obudziłem cię ?- jego głos kipiał od gniewu. 
- Nie, nie spałem jeszcze. Co się stało ?- udałem zainteresowanie.
- To co zwykle- mruknął i usiadł na łóżku koło mnie. Położył głowę na moich kolanach, a ja zacząłem delikatnie głaskać go po włosach.
- Powiedz- poprosiłem. Lou nie odpowiedział od razu.
- Powinienem był cię posłuchać- powiedział po chwili- Ona widziała we mnie tylko gwiazdora, nic więcej. Jak każda z resztą. Wiesz- powiedział cicho- Chciałbym znaleźć kiedyś osobę, która pokocha mnie takim jakim jestem, a nie dlatego, że jestem sławny. Dziewczyny widzą we mnie jedynie Louisa Tomlinsona z One Direction.
- Louis- zawahałem się. Czy powiedzieć mu to co czuję ?- spytałam samego siebie. I w tym momencie zadzwonił telefon. Popatrzyłem na wyświetlacz : Eleanor. Podałem telefon Louiemu. On tylko pokręcił głową.
- Nie chcę z nią rozmawiać- powiedział. Komórka jednak uparcie dzwoniła. Wkurzony rzucił nią w ścianę na drugim końcu pokoju. 

~~~
- Julie - wrzasnęłam- Rusz te swoje 4 litery i wstawaj ! Za godzinę mamy autobus !- potrząsnęłam jej ramieniem, zrzucając ją na ziemie- Masz 10 minut !
Szybko sama się ogarnęłam, wyprostowałam włosy, zrobiłam lekki makijaż i założyłam ubranie. Kremowe rurki, różowe szpilki i różowy sweterek. Do tego biała torebka i bransoletki. 
Przed wyjściem z łazienki, popatrzyłam jeszcze na swoje odbicie. 
- Jest OK - powiedziałam do siebie i zeszłam na dół. Na śniadanie standardowo zjadłam płatki. W połowie posiłku dołączyła do mnie przebrana już Julie.
- Siadaj. Ja idę dopakować resztę rzeczy - powiedziałam do niej i wróciłam do pokoju. Zaczęłam wrzucać do torebki różne rzeczy: błyszczyk, Iphone, Ipad, tablet itp. Gotowa wróciłam do kuchni, gdzie czekała na mnie ubrana Jul.
- Idziemy ?- zapytałam.
- Idziemy.


Autobus wlókł się niemiłosiernie. Dotarcie na miejsce zajęło nam 2 razy tyle czasu ile powinno, przez co o mało się nie spóźniłyśmy.
- Julie Cambell i Lilianna Prince - powiedziałam do ochroniarza, który nie chciał nas przepuścić. 
- Która to Lilianna ? 
- Ja, a bo co ?
- Ciebie nie ma na liście - odparł spokojnie, robiąc miejsce dla Jul.
- Ona jest moją makijażystką - wtrąciła się do rozmowy Julie.
- Makijażystek mamy wystarczająco- warknął ochroniarz - wchodź.
- Nie wejdę bez Lily - warknęła Jul.
- To nie wejdziesz w ogóle. Ochrona - krzyknął.
- Idź - szepnęłam do Julie- poczekam tu na ciebie.
- Nie.
- Proszę - syknęłam, patrząc jak 2 facetów, nieubłaganie się zbliża.
- Jesteś pewna ?
- Tak, idź - popchnęłam ją w stronę wejścia.
Skinęła głową.
- OK, Lily zostanie tutaj. Mogę wejść ? - zapytała. Mężczyzna popatrzył na nas podejrzanie, ale po chwili wzruszył ramionami. 
- Wchodź.

***
Godziny wlokły się niemiłosiernie. Z nudy zaczęłam nawet pisać z ludźmi z Polski. Pytali się co tam u nas, jak się mieszka itp. Dziwne patrząc, że nigdy z nimi na "żywo" nie rozmawiałam. 
- Lily - usłyszałam i zobaczyłam Julie biegnącą w moją stronę. Na sobie miała inne ubranie niż rano. 
- Co jest ? - zapytałam. 
- Nie nic. Chłopcy chcieli cię poznać i kazali mi po ciebie iść. 
Uniosłam brwi.
- No chodź - wzięła mnie za rękę.
- Ochroniarz mnie nie wpuści - zaprotestowałam, ale ruszyłam w stronę wejścia. 
- Nie przejmuj się nim - wywróciła oczami - spoko koleś.
Ku mojemu zdziwieniu, Julie miała rację.  Bez problemu dostałyśmy się na plan teledyskowy. 
- Chłopaki - wrzasnęła Jul, podchodząc ze mną do 5 przystojniaków - To jest Lily.
- Lily, to jest Zayn, Liam, Louis, Niall i Harry - przedstawiła nas sobie.
- Cześć - odpowiedzieli chórem. 
- Cześć - mruknęłam. Nastała krępująca chwila, którą przerwał facet mówiąc, że czas na dalszą część- Czas na was- powiedziałam.
- Widzimy się później - odpowiedzieli i ruszyli w stronę reżysera. 
Około 19 zdjęcia skończyły się i wszystkim aktorom podziękowano.
- Idziemy do domu ? - zapytałam Jul w garderobie.
- Chłopcy zaproponowali McDonald'a- powiedziała nerwowo.
- A- mruknęłam - To miłej zabawy. 
- I prosili, żebym cie ze sobą wzięła.
- Nie, dzięki.
- No chodź, będzie fajnie. 
- Czy ja wiem..- powiedziałam powoli.
- Super, za 10 minut przed wejściem - odparła i wypchnęła mnie za drzwi. 
Westchnęłam, ta kochana Julie...

Wypad do McD0nald'a nie zakończył dzisiejszych atrakcji. Chłopcy zaproponowali, abyśmy poszli jeszcze na RollerCoaster, bo to super frajda. Ja odmówiłam, za to Julie była chętna. Zayn i reszta namawiali mnie, ale nie ustąpiłam. I patrzyłam jak świetnie się bawią. Po pół godziny Zayn uznał, że jest mu niedobrze. Zaproponowałam, że go odwiozę, ale mnie zignorował. 
- Idziemy się przejść ? - zapytał chłopak, biorąc mnie za rękę.
- Eh... nie dzięki - mruknęłam, wyrywając się z jego uścisku. 
- Hm - odparł speszony - To co chcesz robić ? 
Wzruszyłam ramionami.
- Nudzę cię ? 
- Co ? Nie. Zastanawiam się po prostu czemu jesteś taka skryta. 
- Nie jestem skryta. Po prostu... 
- Po prostu ?
- Nic- mruknęłam - Chodźmy już na ten spacer.
Poszliśmy w stronę stawu, znajdującego się blisko parku rozrywki.
- Masz rodzeństwo ? - zapytał Zayn, przerywając ciszę.
- Nie.
- Ulubiony kolor ?
- Fioletowy. 
- Gdzie mieszkałaś wcześniej.
- A co cię tak to interesuje ? - warknęłam. Zaczynałam mieć go po dziurki w nosie- Daj mi spokój.
- Spokojnie - uniósł ręce w geście poddanie - Jestem po prostu ciekawy. 
- Uwziąłeś się na mnie czy co ? - ciągnęłam swój wykład. 
- Nie, coś ty- zaprotestował.
- To niby czemu .. - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Bo mi się podobasz ! - krzyknął. Stanęłam wryta.
- Cooooo ? - wybałuszyłam oczy.
Ujął moją twarz w obie ręce. I nie czekając na pozwolenie wbił się w moje wargi.

10 komentarzy = nowy rozdział 



piątek, 24 sierpnia 2012

Trzy

- Co ? - zapytała Julie z niedowierzaniem
- No po prostu, przepraszam - powiedział po czym skierował się do wyjścia
- Nie kochany, teraz to ty poczekaj. Co ? Znudziłam ci się ? A może masz problem, bo nie dałam ci dupy ?
- Nie Julie, ja jestem ..
- No ? Co jesteś ?
- Julie.. Jestem gejem.
- Błagam, powtórz, bo chyba się przesłyszałam
- Nie karz mi tego powtarzać. Tak wyszło. Dopiero to odkryłem, można tak powiedzieć.
- Czyli byłam tylko eksperymentem ? 
- Jul ..
- Nic nie mów. Po prostu wyjdź.
Jedynie tyle usłyszałam z ich rozmowy. Potem już tylko płacz. 
                                    
  ***                                              

- Julieee , wstawaj - krzyknęłam jej nad głową. 
- Co chcesz ? - odpowiedziała
- No jak to co ? Za godzinę zajęcia, po zajęciach casting.
- Nigdzie nie idę.
- Jak tam sobie chcesz, tylko nie płacz mi potem, jak zawalisz rok.
- Wszystko się wali- jęknęła, ale posłusznie wstała. 
- Będę u ciebie za 10 minut i masz być gotowa- ostrzegłam i zeszłam na dół przygotować śniadanie. Jako, że nie byłam wyśmienitą kucharką, postanowiłam zjeść dzisiaj pożywne płatki z mlekiem. Nasypałam do dwóch misek czekoladowe kuleczki, zalałam je mlekiem i położyłam na stole. Sama zaś usiadłam i zaczęłam jeść. Po 10 minutach dołączyła do mnie Julie, gotowa. 
- No wreszcie jesteś- powiedziałam i wskazałam jej miejsce naprzeciwko mnie. 
Spojrzała na mnie spode łba.
- Nie jestem głodna.
- Oczywiście, że nie. Też bym nie była, gdyby się okazało, że chodziłam z gejem. A teraz nie marudź i jedz.
- Nie rozumiesz!- wkurzyła się.
- Czego nie rozumiem? Josh był gejem, wykorzystał cię. Ale to nie koniec świata. Znajdziesz sobie kogoś bardziej odpowiedzialnego i wszystko wróci do normy. Zobaczysz.
- Tak, oczywiście! Bo ty masz chłopaka i jest dobrze, co nie!?
- Julie nie o to mi chodziło...
- To o co?! Odkąd jesteś z nim ciągle na siebie warczymy. Nie widzisz tego!? Jego towarzystwo źle na ciebie działa! Nie masz dla mnie czasu, opuściłaś się w nauce. Co jest z tobą?
Nie odpowiedziałam. 
W milczeniu wstałam od stołu i biorąc po drodze torbę, wyszłam z domu. Nie poszłam do szkoły. Skierowałam się w stronę parku. Tam mogłam spokojnie pomyśleć. Czy Julie ma rację?-pytałam samą siebie. To prawda oceny mam słabsze niż na początku roku, ale też nauczyciele wymagania mają inne. Nikt nie może sądzić, że przez całe życie będę miała same piątki. Każdy uczy się na błędach. Każdy ma potknięcia. Ale czy to o to chodzi? Może Julie naprawdę ma rację? Prawda jest taka, że dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo się zmieniłam od przyjazdu tutaj. Kiedyś spokojna, nieśmiała. Teraz pewna siebie, poważna, szalona. Na rzut oka te zmiany mogą być nie widoczne, ale jak poświęci się im więcej czasu to wyraźnie je widać. 
Zaczęłam się gubić w tym wszystkim. Chciałam, aby Londyn był miejscem gdzie zapomnę, a nie gdzie zaczną się nowe problemy. Jednak patrząc na to wszystko, to jednego i drugiego nie da się powstrzymać. Wspomnienia zostaną. Zblakną z czasem, ale nadal będą siedzieć w zakamarkach pamięci czekając na odpowiednią chwilę, aby się pokazać. Problemy są zawsze i wszędzie. Miejsce czy czas tego nie zmienią. 
Zrezygnowana ruszyłam w stronę szkoły. Na szczęście dziś nie padało, więc droga do szkoły minęła szybciej niż zazwyczaj. Nie obyło się jednak od awantury, gdy przyszłam 10 minut po dzwonku. Pierwsza lekcja była oczywiście z panem Walle'rem. Choć Jack zapewniał mnie, że ma na niego "sposób", jednak dotąd mi go nie ujawnił, mówiąc, że prawdziwy koszmar dopiero się zacznie.
- Przepraszam za spóźnienie- powiedziałam dysząc.
- Kogo my tu mamy- odezwał się profesor tym swoim chrapliwym tonem- Zostanie pani po lekcjach. 
- Dziś nie mogę- powiedziałam automatycznie. Od razu tego pożałowałam.
- Nie możesz powiadasz? Przez cały tydzień będziesz zostawała po lekcjach. Nie martw się, w szkole jest pełno ciekawych rzeczy, które ktoś musi wykonać. A teraz siadaj. Dzisiaj o 19 u mnie.
No tu super- pomyślałam- Julie mnie zabije.
Usiadłam w ławce obok Jack'a i wyjęłam zeszyty. Szybko przepisałam temat lekcji, aby nie miał jak się do mnie doczepić. Jedyną rzeczą, którą się nauczyłam na jego lekcjach to to, aby zawsze i wszędzie być przygotowanym. Czasem słyszy się w szkole opowieści, że Wallter spytał dziewczynę z ostatniej lekcji, jak tamta była na zakupach. Oczywiście nie potrafiła odpowiedzieć na zadane pytanie, więc ją oblał. Przez niego musiała chodzić do szkoły w wakacje. Masakra.
- Lily- szepnął Jack- Łap- rzucił w moją stronę karteczkę. 
Odruchowo ją złapałam i schowałam pod ławkę, aby po chwili wyjąć i ja przeczytać. Najpierw sprawdziłam, czy nauczyciel nie patrzy. Nie jarało mnie spędzenie 2 tygodni w kozie. 
"Czemu się spóźniłaś?"- głosił napis na kartce. Odpisałam.
"Miałam ważne sprawy do załatwienia- szybko sprawdziłam co robi Wallter i podałam mu kartkę.
"Jarałaś?"
"Odbiło ci? Wiesz, że nie palę".
"Nie miałem na myśli jointów".
"Tylko?"
"Nie ważne... zrywamy się dzisiaj?"
"Nie mogę"
"Boże, czemu!?"
Przez chwilę zastanawiałam się, czy mu nie powiedzieć o kłótni z Julie, ale szybko zmieniłam zdanie. Jego to nie interesowało. Odpisałam mu zatem.
"Dzisiaj nie dam rady".
"Jutro?"
"Zobaczę".
"Obiecujesz ?".
Westchnęłam. Wiedziałam, że się nie wymigam, więc napisałam.
"Obiecuję".

- Julie- krzyknęłam, widząc znajomą czuprynę. Dziewczyna odwróciła się. Szybko do niej podbiegłam- Chciałam pogadać. Daj mi 5 minut.
- Tylko szybko- mruknęła. 
- Zaczekaj, nie tutaj- pociągnęłam ją w stronę drzwi na taras. 
- No więc?- powiedziała niecierpliwie.
- No więc..- zaczęłam- Chciałam cię przeprosić. Miałaś rację, zachowywałam się okropnie. Nie zauważyłabym tego, gdyby nie ty. Byłam oczarowana Jack'iem. Wydawał mi się świetnym chłopakiem. Jednak dopiero teraz zrozumiałam, że pod ładną pokrywą, czai się beznadziejny chłopak. Nie wiedziałam o tym, dopóki mi tego nie uświadomiłaś. Przepraszam cię. Musiałaś znosić moje fochy przez te ostatnie miesiące. Byłam okropną przyjaciółką i nie zdawałam sobie z tego sprawy. Przepraszam- powtórzyłam.
Czekam na reakcję z jej strony. 
Julie patrzyła na mnie przez chwilę. Podeszła do mnie i mnie przytuliła. Wiedziałam już, że między nami wszystko jest ok.
- Nie przepraszaj. To nie twoja wina. Mnie też dzisiaj poniosło.
- Ciebie dziś, a mnie przez ostatnie miesiące - przypomniałam.
- Już dobrze- pogłaskała mnie po głowie, tak jak zawsze, gdy było mi smutno.
- Idziesz dzisiaj na casting?- zapytałam po chwili.
- Chciałaś chyba powiedzieć idziemy. Tak.
- Nie mogę.
- Co? Czemu?
- Spóźniałam się i rozdrażniłam Wallter'a- tyle wystarczało. Julie w mig pojęła o co chodzi.
- Ten facet cię nienawidzi- stwierdziła ze smutkiem.
- No co ty? Wiem to już od dawna.
- Nie preferuję takiego rozwiązania... ale chyba nie mamy wyboru. Dzisiaj nie pójdziesz do kozy.
- Jak to?
- Będziesz musiała uciec.

Lekcje minęły szybko. Nim się spostrzegłam stałyśmy przed studiem i czekałyśmy na ten zespół.. jak mu było? Łan direkszyn? Jakoś tak. 
- Po kolei, nie pchać się! - wołał jakiś facet- Dziewczęta spokojnie! Każdy będzie miał szansę.
- Wiesz w ogóle na czym polega ten casting?- zapytałam Julie.
- Nie wiem. Zobaczymy. Mam nadzieję, że coś łatwego, bo nie chce występować przed tymi wszystkimi ludźmi.
- No, ja też- mruknęłam pod nosem. Zostało tylko czekać. 
Kolejka przesuwała się strasznie wolno. Za nim nadeszła nasza kolej minęła już godzina. Do "sali" weszłyśmy z 8 innymi dziewczynami. Na środku był wybieg jak dla modelek, a przed nim 5 krzeseł na których siedział boysband. 
- Witajcie!- odezwał się jeden z nich- Nie krępujcie się, podejdźcie bliżej- przesunęłyśmy się parę kroków do przodu- Nazywam się Harry, a to jest Louis, Liam, Niall i Zayn- wskazywał po kolei na chłopaków- Najpierw powiem was co będziecie miały zrobić, a później będziecie zadawać pytania, okay?- wszystkie zgodnie przytaknęłyśmy-Najpierw każda z was powie nam, jak się nazywa, ile ma lat, skąd pochodzi i takie pierdoły. Później powiecie czemu chciałybyście wystąpić w naszym teledysku do "Up All Night", a następnie pokażecie nam się od tej "2" strony. Wszystko jest jasne?
- Co?- szepnęłam do Julie, gdy chłopak skończył mówić- Wiedziałaś, że będziemy paradować jak modelki ?
- Nie- odpowiedziała- skąd miałam to wiedzieć ?
- Ja się na to nie piszę- powiedziałam do niej.
- No co ty. Będzie fajnie. Chodź.
- Więc- ponowił chłopak uciszając nas- jeśli wszystko jest jasne, to może rozpoczniemy? Kto chciałby wystąpić jako pierwszy?- na ochotnika zgłosiła się dziewczyna w wieku 19 lat. Miała śliczne blond włosy, niebieskie oczy i przyjazny uśmiech. Ubrana była jak prawdziwa modelka. W przewiewną sukienkę i buty na koturnie. Patrząc na nią zdałam sobie sprawę, jak mizernie wyglądam.
- Nazywam się Jassmine, mam 19 lat. Od urodzenia mieszkam w Londynie. Pasjonuję się modą. Od najmłodszych lat biorę udział w różnych sesjach zdjęciowych.
- Dlaczego chciałabyś zostać "dziewczyną z teledysku"?- zapytał drugi chłopak, szatyn.
- Ponieważ uwielbiam tą piosenkę i z niecierpliwością czekam na jej teledysk, w którym chciałabym wystąpić. Uważam, że jestem świetną kandydatką.
Chłopcy zadawali jeszcze kilka pytań, a później kazali jej się "poruszać". Wątpliwości już nie było. Była stworzona do chodzenia po wybiegu i biegania półnago.
Następne osoby, był mniej lub bardziej urodziwe od Jassmine. Każda jednak zdawała sobie sprawę z własnych atutów w przeciwieństwie do mnie. Przedostatnią osobą była Julie, która wypadła wspaniale. Następnie byłam ja. Cała zestresowana weszłam na wybieg i stanęłam twarzą w twarz z piątką chłopaków.
- Jak się nazywasz?- zapytał chłopak wyglądający jak Justin Bieber.
- Lilianna Prince.
- I..?
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić to co sobie wcześniej ułożyłam w głowie.
- Od około pół roku mieszkam w Lodynie, wcześniej mieszkałam w Polsce. Gram na pianinie, gitarze, perkusji. Lubię czasem porysować. Uwielbiam Justina Biebera. 
- Dlaczego chciałabyś wystąpić w naszym teledysku?- zapytał mulat.
W przeciwieństwie do Julie, nie potrafiłam kłamać. Więc zdałam się na prawdę.
- Prawda jest taka, że nigdy nie słyszałam waszej piosenki. Może kiedyś mi się obiła o uszy, ale nie słuchałam jej z własnej woli. Nigdy także za wami nie przepadałam. Moja przyjaciółka zaproponowała mi, abyśmy poszły na wasz casting, zgodziłam się. Nie wiedziałam jeszcze wtedy na czym on polega. Jak pewnie sami zauważyliście, nie jestem żadną pięknością, w przeciwieństwie do tych dziewczyn. Nie radzę sobie z kłamaniem więc uznałam, że bez sensu się wysilać- dodałam, kończąc mój monolog. 
Wtedy gdy tak na nich patrzyłam zrobiło mi się głupio. Lepiej było nic nie mówić niż powiedzieć całą prawdę. Zawsze mi ojciec powtarzał "Najpierw 100 razy pomyśl nim coś powiesz". Powinnam się go posłuchać. 
- To może nam zaprezentujesz siebie?- zapytał chłopak w loczkach, po otrzęsieniu się z lekkiego szoku.
- Co mam dokładnie zrobić?- zapytałam.
- Nigdy nie byłaś na wybiegu prawda?- Bingo.
- Tak- przyznałam. Chłopak westchnął i w skrócie powiedział mi co mam zrobić. Szybko wykonałam jego polecenie i zeszłam z wybiegu. Później każda z nas podeszła do nich i podała swoje dane osobowe. Zaczekałam wraz z Julie, aż kolejka dziewczyn się zmniejszy i dopiero wtedy do nich podeszłyśmy. 
- Świetny show- powiedział mulat uśmiechając się do mnie szeroko.
- Dzięki- mruknęłam i wpisałam swoje dane.
- Andy- wrzasnął jeden z chłopaków. Ochroniarz pojawił się w drzwiach- Odwołaj resztę, wybraliśmy.
- Dobra- odkrzyknął Andy i zniknął za drzwiami.
- Maskara- szepnęłam do Julie.
- Co?
- Wszystko, cały ten występ. Mogłabym tu nie przychodzić.
- No co ty, nie było tak źle- powiedziała i wpisała ostatnią rzecz. Podałyśmy chłopakom i ruszyłyśmy do wyjścia. Na zewnątrz nadal stało mnóstwo fanek, które przez ten czas czekały na swoją kolej. Teraz jednak dowiedziały się od ochroniarza, że ich marzenia się nie spełnią i nie wezmą udziału w castingu. 
- Współczuje im- powiedziałam cicho.
- No ja też. Tyle tu stały na nic.
- Jak myślisz kogo wybrali?
- Nie wiem. Było tych ładnych dziewczyn tyle, że sama bym nie wiedziała którą wybrać.
- Prawda.
Przez całą drogę nie mogłam się skupić na niczym innym niż na tym castingu. Chcąc nie chcąc chciałam w nim wystąpić. Fajnie by było pokazać się przed całym światem. Ale wiadomo - nie miałam szans. Po dotarciu do domu, byłam tak zmęczona, że przebrałam się i położyłam spać. "Jutro się wykąpie"- pomyślałam.


Następnego dnia nie poszłam do szkoły. Tak jak obiecałam Jackowi, poszłam z nim i z resztą do klubu, w którym pracował wujek jednego z chłopaków. Po wejściu od razu każdy udał się po coś do picia. Oprócz mnie. Nie miałam zamiaru pić, ani też z nimi tu być, ale musiałam. Dałam słowo. 
- Lily no chodź- powiedział Jack, widząc że nie idę z resztą.
- Nie dzięki, nie chce pić.
Prychnął.
- Ale z ciebie dziecko.
Wzruszyłam ramionami.
- Może jak jestem takie dziecko, to sobie już pójdę- ruszyłam w stronę drzwi.
- Zaczekaj- krzyknął i po chwili stał koło mnie- Nie o to mi chodziło. 
- To o co? To, że nie mam ochoty na wódkę nie znaczy, że jestem dzieckiem zrozumiano?- warknęłam i usiadłam przy jednym ze stołów. 
- Dobra, dobra- mruknął pod nosem i poszedł po drinkach.
- Nie w sosie co?- zagadnął Josh, siadając koło mnie.
- A co ci do tego? 
- Chcesz pogadać?
- Nie mam o czym z tobą gadać.
- A może jednak?
- Nie odwalisz się?- udał, że się zastanawia.
- Nie. Nie dopóki mi nie powiesz o co chodzi.
- O nic. Jack się nie chce odwalić.
- Uh, rozumiem.
- Nie, nic nie rozumiesz.
- Przyjaźni się z Jackiem od dziecka, znam go trochę lepiej niż ty- powiedział.
- Czyli wie, że jesteś gejem?- zapytałam od niechcenia. 
Odchrząknął.
- Skąd to wiesz?
- Słyszałam.
- Julie ci powiedziała prawda?
- Nie musiała. Słyszałam waszą rozmowę. Była eksperymentem prawda?- specjalnie użyłam tego określenia.
- To nie tak. Naprawdę mi się podobała, ale nic do niej nie czułem. Była ładna i to tyle. Dopiero jak poznałem Davida, to dopiero zrozumiałem, że dziewczyny mnie nie kręcą. Umiem powiedzieć czy jest ładna czy też nie, ale nic więcej. Nie czuję nic. 
- Rozumiem- powiedziałam powoli- Ale to nie zmienia faktu, że ją okłamałeś. Byłeś z nią, chodź wiedziałeś, że nic do niej nie czujesz. Dałeś jej nadzieję, którą później odebrałeś.
- Wtedy jeszcze nie wiedziałem tego. Myślałem, że jak ją bliżej poznam, to się w niej zakocham. Nie stało się tak jednak. To nie moja wina.
- Może- powiedziałam i opuściłam klub.


***
Przez całą drogę do domu zastanawiałam się nad tym co powiedział mi Josh. Może dopiero z czasem poznaje się, że kocha się tą samą płeć? A co jeśli ja też taka jestem? Te pytania ciągle wracały. Nie potrafiłam sobie na nie odpowiedzieć. Nigdy rzecz jasna nie miałam problemu z zaakceptowaniem takiej miłości. Miłość to miłość. Nie ważny wiek, nie ważna płeć. Ważne jest to co się do tej 2 osoby czuję. 
Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam jak weszłam do domu. Kurtę i buty zostawiłam w przedpokoju. Pierwsze kroki skierowałam do kuchni. W kuchni stały 2 najmniej spodziewane osoby: Julie i ciocia Magda.
- Hej, co wy tutaj robicie?- zapytałam od niechcenia. Podeszłam do lodówki i wzięłam sobie sok pomarańczowy. Nalałam sobie do szklanki i resztę schowałam.
- Gdzie byłaś?- zapytała Julie
- Jak to gdzie? W szkole- odpowiedziałam.
- Nie kłam- warknęła Julie- Nie byłaś w szkole. 
- A skąd taka pewność?
- Dyrektor do mnie dzwonił- odezwała się Ciocia, przerywając naszą kłótnie.
- Fajnie- burknęłam.
- Lily co się z tobą dzieję? Nigdy nie uciekałaś ze szkoły, ba nigdy nie opuszczałaś lekcji.
- Źle się czułam- skłamałam.
- I gdzie byłaś?
- U lekarza- wiedziałam, że prędzej czy później, kłamstwo wyjdzie na jaw.
- Jesteś pewna? Mogę zadzwonić i się spytać- westchnęłam.
- Dobra, nie byłam u lekarza. Poszłam z Jackiem.
- Kim jest Jack?- ciocia spojrzała to na mnie to na Julie.
- Kolegą- powiedziałam szybko.
- Chłopakiem Lily- poprawiła Julie.
- Boże!- krzyknęłam wściekła- Co z tego, że jest moim chłopakiem? Mam prawo mieć chłopaka do cholery!
- Lily uspokój się- powiedziała spokojnie Ciocia- Oczywiście, że możesz mieć. Nikt nie mówi, że nie. Ale proszę cię, żebyś już więcej nie wagarowała dobrze? 
- Okay- mruknęłam, chcą aby ta rozmowa dobiegła końca.
- Dobrze. Julie pilnuj jej- spojrzała na zegarek- Ja muszę lecieć, mam zmianę w szpitalu- skierowała się do wyjścia- A zapomniałabym- dodała- Masz być dziś o 17 u niejakiego Walltera.

Czy już mówiłam wam, jak bardzo nienawidzę, tego faceta? Szorowanie szkolnych toalet? To jest KARA za 10 minut spóźnienia!? Po tygodniu różnych tego rodzaju rzeczy, człowiek staje się potulny jak baranek. Uwierzcie, nigdy nie byłam bardziej zmęczona, niż po wyszorowanie 8 toalet, przepisaniu starych dokumentów, posprzątanie 6 biur, pokoju nauczycielskiego, wymycie wszystkich klas- tablice, podlanie kwiatków, wymycie ławek (codziennie przez tydzień ). Kazał mi nawet pomalować jedno z pomieszczeń, które już od dawna nie jest używane! 
Po męczarniach zgotowanych przez Wallter'a, nawet weekend wydawał się męczący. W sobotę wstałam o 14 i od razu zaczęłam sprzątać pokój w którym już był i tak za duży bałagan. Książki ułożyłam, ubrania ładnie złożone leżały w garderobie, buty podobnie. Reszta albo do śmieci, albo do półek. Około 16 skończyłam. Padnięta położyłam się na łóżku i po raz pierwszy od tygodnia sprawdziłam TT i facebooka. Na facebooku oprócz paru set lajków na stronie, zbytnio się nie zmieniło. Na Twitterze zaś przybyło mi trochę followersów. Co najdziwniejsze followali mnie również wszyscy z One Direction. Miałam także parę wiadomości. Większość od "fanów" słuchających moich coverów. Żadnej, której powinnam poświęcić więcej uwagi.
- Lily, chodź tutaj- wrzasnęła Julie. Czym prędzej pobiegłam do jej pokoju, zastanawiając się co takiego się mogło stać- Patrz- pokazała mi laptopa i wiadomość od @onedirection: " Z wielką uprzejmością informujemy, że została pani wybrana, aby wystąpić w naszym teledysku. Pozdrawiamy Zespół 1D." Na dole była data, miejsce i takie duperele dotyczące teledysku.
- Gratuluje- powiedziałam- Dostałaś się- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Ty sprawdziłaś?- zapytała
- Tak. Żadnej wiadomości od One Direction. Nic dziwnego, zrobiłam z siebie pośmiewisko. Za to ty wypadłaś świetnie- dodałam.
- Przykro mi- szepnęła.
- Nic się nie stało- powiedziałam. Kliknęłam jeszcze raz na wiadomość i spojrzałam na datę- Jutro są pierwsze zdjęcia. Chodź trzeba się przygotować.
- Nie idę.
- Co?
- Nie chce tam występować bez ciebie.
- Nie przesadzaj. Pójdę tam z tobą. Będę twoją makijażystką- uśmiechnęłam się, tym razem prawdziwie. 
Pokręciła głową.
- Nie idę.
- Nie marudź! Masz szansę zabłysnąć! Nie marnuj szansy, tylko dlatego, że ja się nie dostałam!
- Jak ty byś postąpiła na moim miejscu?- zapytała po chwili.
Mruknęłam coś niezrozumiałego. Oczywiście, też bym nie poszłam. Na tym polega przyjaźń.
- No więc?- ponagliła.
- Poszłabym- skłamałam. Miałam nadzieję, że zdołam ją tym przekonać.
- Kłamiesz- powiedziała bez zastanowienia- Nie umiesz kłamać i ja to wiem.
- Dobra, może bym nie poszła. Ale to jest twoja szansa!- próbowałam ją przekonać. Bez powodzenia- Chcesz się poddać?
- Nie przesadzaj! Zobaczysz będą inne castingi.
- Będą i co z tego? Nie wiadomo, czy się dostaniemy. Nie marnuj szansy. Jeśli nie chcesz iść tam dla siebie to idź dla mnie, proszę!
- Nie.
- Proooooooooooooszę.
- Lily daj mi spokój- mruknęła.
- Nie, dopóki się nie zgodzisz. 
- Nie zgodzę się! Więc, daj mi spokój.
Patrzyłam na nią wściekła. Czemu ona chce zmarnować tą szansę? Głupek jeden. 
- Jesteś głupia wiesz?- powiedziałam.
- A ty uparta. Nie idę.
- Przynajmniej chodź, zobaczymy jak to będzie- widząc, że chce zaprotestować dodałam- Nie musisz występować. Po prostu... zobaczymy jak to wygląda. A może ci się spodoba.
Westchnęła.
- Dobra, niech ci będzie- mruknęła.
- Super!- krzyknęłam- Chodź idziemy na zakupy.

Przeczytaj!
Hej.
Coraz częściej zastanawiam się nad jedną rzeczą. Czy ludzie dają obserwatorów, tylko po to aby dać, czy dlatego, że czytają? Czy klikają "Czytam", tylko, żeby kliknąć? 
Ten rozdział pisałam przez parę dni. Codziennie siedziałam, przez parę godzin, aby był dobry. Abyście chcieli go czytać. Jeśli nie chcecie czytać tego bloga, to okay. Ale powiedzcie to, a nie że my wysilamy się, aby był jak najlepszy, aby go wstawić wtedy kiedy ma być. Teraz jest jeszcze trudniej. My nie zawsze mamy "wenę", nie zawsze czas. A wy to olewacie, krótko mówiąc. Przeczytacie i koniec. Nie jest nam łatwo. Piszemy nie 1 tylko 2 blogi. To tego dochodzą rzeczy inne, takie jaka rodzina, przyjaciele. Zrozumcie, nie jest to dla nas łatwe. 
Więc pytam się. Czyta to ktoś? Chcecie, aby był TEN blog, bardziej DRASTYCZNY, ROMANTYCZNY? Czy kij cholera? ;p 
Każdy pomysł się liczy. Co chcecie, aby się pojawiło?
Będzie Larry. Będzie, jeśli chcecie, aby blog, nadal był.
Zastanówcie się.
Komentarze naprawdę dużo znaczą.
Do następnego xX
@Prince_Lilianna

czwartek, 2 sierpnia 2012

Dwa

 W piątkowy wieczór byłyśmy w kinie z Jack'iem i jego paczką. Nie było aż tak źle. Dziś nadszedł długo wyczekiwany weekend. Lily gdzieś wybyła. Nudziło mi się, więc wybrałam się do parku. Ubrałam się i wyszłam. Park był niedaleko. Usiadłam na trawie przy małym stawie. Włożyłam słuchawki i wyjęłam nasze stare zdjęcia. Moje i Josha. Strasznie za nim tęskniłam. Ile bym dała za krótką rozmowę z nim. Brakowało mi tego. Moje przemyślenia przerwał pewien chłopak. Kojarzyłam go. Dosiadł się do mnie. Momentalnie zdjęłam słuchawki i schowałam zdjęcia.
- Ejj, mała. Nie płacz - uśmiechnął się do mnie niebieskooki brunet
Świetnie, nawet nie zauważyłam, że płaczę. 
- Josh jestem - podał mi rękę
No jeszcze lepiej.
- Julie - odpowiedziałam
- My się chyba poznaliśmy, prawda ? 
- Aa, no tak. Wczoraj w kinie - powiedziałam
- Kto to jest ? Ten na zdjęciach - spytał zaciekawiony
- Nie ten tylko mój brat, a tak w ogóle. Obchodzi cię to ? 
- No raczej jak pytam to tak..
Nie znałam go. Nie miałam zamiaru opowiadać mu o Joshu. Przynajmniej nie teraz.
- I co ? Masz zamiar się nie odzywać ? Chodź na kawę - zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę.
Wydawał się być w porządku. Chwilę później byliśmy już w Starbucksie. Okazało się, że chodzi na ten sam kierunek studiów co Lily. 
- Lily dużo mi o tobie opowiadała, ale nie mówiła że jesteś aż taka śliczna - zwrócił się do mnie na co ja momentalnie się zarumieniłam.
- Dziękuję - odpowiedziałam
- To co ? Opowiesz mi o nim ? - zapytał
Opowiedziałam mu całą moją żałosną historię. Mówiąc o Joshu, popłakałam się. Chłopak jedynie podszedł i mnie mocno przytulił. Tego właśnie potrzebowałam. Ściemniało się więc postanowiłam wrócić do domu. Josh odprowadził mnie pod same drzwi.
- Może wejdziesz ? - zapytałam
- Chyba nie powinienem - odpowiedział
- No nie daj się prosić - powiedziałam i pociągnęłam go za rękę. W kuchni leżała karteczka 
' Dzisiaj śpię u Jacka , zabijesz mnie jak wrócę. Całuję , Lily ' 
- Ehh, kolejna noc w samotności 
Do głowy wpadła mi dość głupia myśl. Wiedziałam, że to trochę za wcześnie, ale Josh wydawał się na prawdę fajnym chłopakiem.
- Chcesz może zostać dziś na noc ? Nie chcę być sama - rzuciłam bez zastanowienia
- Jesteś tego pewna ? - zapytał
Jedynie pokiwałam głową.
- Mieszkam niedaleko. Za 15 minut będę, tylko wezmę jakieś ciuchy - powiedział i wybiegł z domu.
W tym czasie przygotowałam kolację. Urządziliśmy sobie wspaniałą noc filmową. Nigdy tak świetnie się nie bawiłam. Przy okazji dowiedzieliśmy się sporo rzeczy na swój temat. Obudziłam się około 10. Josh leżał obok mnie na kanapie. Nie chciałam go budzić, więc po cichutku wstałam. Poczułam jego ciepłe ręce na mojej talii. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Odwzajemniłam pocałunek i skierowałam się do łazienki. Czułam się wspaniale. Wzięłam prysznic i zeszłam na dół do kuchni. On już tam siedział. Przygotowywał śniadanie. 
- Mm , co smażysz ? - zaciekawiona zajrzałam do patelni
- Naleśniki - uśmiechnął się
Zaparzyłam sobie kawę i usiadłam przy stole. 
- Dziękuję - powiedział
- Nie ma za co - uśmiechnęłam się
Zjedliśmy śniadanie i usiedliśmy w salonie. W międzyczasie weszła Lily .. z Jackiem.
Przywitał się ze mną po czym skierował się z Lily na górę. Był nawet w porządku. Lily była zdziwiona, że pozwoliłam Joshowi zostać. Ale nie wnikała. Była niedziela, czyli calutki dzień dla mnie i dla niego. Przez chwilę nawet pomyślałam, że na prawdę mogłoby coś z tego wyjść.
- To jak ? Co dziś robimy ? - zapytał
- Haha nie wiem, wymyśl coś - odpowiedziałam
- Kino ?
- Byliśmy wczoraj
- Ale byliśmy z bandą tych idiotów 
- Oj przestań, wymyśl coś innego 
Zdecydowaliśmy się na niedawno otwarty park rozrywki. Mieli największe rollercoastery na świecie. Szybko się ogarnęliśmy i wyszliśmy z domu. Oczywiście Josh musiał wybrać najdłuższą drogę. 
- Daleko jeszcze ? - spytałam zrezygnowana
- Noo, kawałek - odpowiedział
- Nogi mnie bolą - powiedziałam po czym usiadłam na najbliższej ławce.
Chwilę później byłam już niesiona przez mojego chłopaka. W sumie - pasowało mi to. Przynajmniej nie musiałam iść. Spędziliśmy razem cudowny dzień. Wróciliśmy późno więc szybko pożegnałam się z Joshem, wskoczyłam w pidżamkę i poszłam spać. Musiałam wstać z samego rana. Kto mnie obudził ? Oczywiście, że Lily. 
- Wstawaj ! Boże.. znowu się spóźnimy - zerwała ze mnie kołdrę. 
- Nie marudź
- No weeź. Jak chcesz, będziesz biegła.
- Pff, chcesz to idź. Pojadę z Joshem - chamsko odpowiedziałam i wyrwałam jej moją własność
Bez słowa wyszła. Szybko się ogarnęłam i zeszłam na śniadanie. Oczywiście Lily już nie było. Ona i ta jej punktualność. Ja się tym nie przejmowałam. Po chwili przed domem zatrąbił samochód. Wzięłam torbę i wybiegłam przed dom. Wiadomo kto przyjechał. W szkole tak jak zwykle, nudno, nudno i jeszcze raz nudno. Tak nam minęło pierwsze półrocze.
- Jakie plany na popołudnie?- zapytała Lily, jak zwykle wpadając do mojego pokoju bez pytania.
- Żadne? Codziennie gdzieś wychodzimy, nie możemy raz posiedzieć w domu?
- Nie?
- Po co ja pytałam - mruknęłam pod nosem i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam z kanału na kanał, szukając czegoś ciekawego. Oprócz kilku telenoweli, nie znalazłam nic, co byłoby na tyle ciekawe, aby to oglądnąć. 
- Włącz na MTV- poprosiła Lily, siadając na moim łóżku i podkradając mi popcorn.
- Nie masz własnego telewizora?- warknęłam, ale posłusznie przełączyłam.
- Dzięki- uśmiechnęła się szeroko. 
Oglądaliśmy telewizję przed cały ranek i połowę wieczora z przerwą na jedzenie. Po całkowitym braku czegoś fajnego, postanowiłyśmy wyjść z domu i porobić sobie zdjęcia, naszą wspólną lustrzanką. 
- Ubierz się ładnie- przypomniała Lily, wychodząc z pokoju.
Mruknęłam coś pod nosem i zajrzałam do szafki. 10 minut przeglądałam ją nim zdecydowałam się coś ubrać. Wybór padł na krótkie szorty, luźną bluzkę i vansy . Dołożyłam do tego mój ulubiony naszyjnik z wąsami. Szybko się pomalowałam i gotowa zeszłam na dół, gdzie czekała już Lily.
- Świetnie wyglądasz- powiedziała, obejrzawszy mnie od stóp do głowy.
- Dzięki, ty też- Dziewczyna, na "sesję" ubrała krótkie jeansowe spodenki, białą bokserkę oraz czerwoną bejsbolówkę. Do tego założyła białe conversy i białe okulary przeciwsłoneczne.
- Idziemy?- zapytała, biorąc aparat do ręki.
- Jasne. 
Na dworze świeciło słońce, co jak na Londyn, jest rzeczą niesamowitą. Lily zaproponowała zdjęcia w parku, znajdującym się blisko naszego domu. Najpierw robiła zdjęcia ona, mówiąc mi jak mam się ustawić, gdzie i jaką minę zrobić. Niektóre zdjęcia, wychodziły niewyraźnie, inne zaś super. Lily była dobrym fotografem, bo od dziecka pasjonowała się robieniem zdjęć przyrodzie, oraz przechodniom. Po 30 minutach nastąpiła zmiana. Teraz ja trzymałam aparat i pstrykałam zdjęcia, a Lily wykonywała wszystkie moje "zachcianki". Najpierw kazałam jej wejść na drzewo, co zrobiła z niewielkim ociąganiem. Później robiłam jej zdjęcia, na placyku zabaw. Dzieci bawiące się na nim z wielkim zainteresowaniem patrzyły na nas, zaś ich rodzice, mieli trochę mniej przyjazne miny. Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu. Dochodziła 19, więc poszłam przygotować kolacje, a w tym czasie Lily zgrywała zdjęcia i je przerabiała. Czasem coś ucięła, czasem coś wyretuszowała. Po przygotowaniu kolacji usiadłyśmy wygodnie w salonie przed telewizorem. Moją uwagę przykuła reklama. Mianowicie. Pewien boyband ogłosił konkurs. Była szansa na wystąpienie w teledysku. Czemu nie ? Pomyślałam.
- Jul, przecież to jest to słitaśne łan direkszyn - moje przemyślenia przerwała zniesmaczona Lil.
- A twój Bieberek ? Dobra, nie ważne. Dlaczego nie ? Rozerwij się, chociaż raz.
- Oj idź ty.. Zastanowie się - odpowiedziała i skierowała się na górę.
- Casting jest jutro więc pośpiesz się - krzyknęłam
Nie leciało nic ciekawego, więc wyłączyłam telewizor i poszłam wziąć prysznic. Przebrałam się w pidżamę i miałam zamiar iść spać. Przeszkodził mi sms.
' Musimy się spotkać. Za 15 minut będę - Josh '
Nie wiedziałam o co mu chodzi i po jaką cholerę chciał się spotkać po północy. Pozostało mi tylko czekać. Niedługo potem zadzwonił dzwonek. 
- Słuchaj Julie - zaczął i wszedł do domu.
- Może tak najpierw Cześć ?
Dziwnie na niego spojrzałam.
- To trudne.. Nawet nie umiem się wysłowić. To nie ma sensu
- Co nie ma sensu ?
- Julie, nasz związek nie ma sensu








HELOUU.
Więc dodaję edit rozdziału. Popełniłam błąd, nawet parę. Za szybko rozwinęłam akcję, więc postanowiłam to poprawić. Mam nadzieję, że się nie gniewacie :) 
I mamy kolejny rozdział. Nie jest długi i nie chciałam, żeby taki był. Wydaje mi się, że dzięki temu wam będzie wygodniej czytać, a nam pisać :D Rozdział pomogła mi napisać Lily, za co jej dziękuję, bo miałam meega blokadę :3
Jak pewnie zauważyłyście pozwoliłam sobie na lekką zmianę wyglądu bloga. Powtarzam. Jeżeli chcecie być informowane o nowym rozdziale to zostawcie w komentarzach swoje twittery. 
Do następnego rozdziału 10 komentarzy c:
                                                                                                                 Love you all - Julie 

I jeszcze jedno. Dziękujemy wam za wszystko. Że to czytacie chodź nie musicie. Nie potrafimy wam powiedzieć, jak wam za to dziękujemy. Naprawdę. Kochamy was i mamy nadzieję, że nadal z nami będziecie. Nie ważne czy rozdział się uda, czy też nie. Każda opinia jest ważna. Dziękuuuujemy i mamy nadzieję, że będzie was coraz więcej i więcej ; * <3 

NOWY ROZDZIAŁ czwartek/piątek Komentujcie prosimy ; * <3 





czwartek, 26 lipca 2012

Jeden

- Ciociu, nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Poradzimy sobie- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Szybko przytuliłam mamę Julie.
- Jul, szybko bo nam samolot odleci- krzyknęłam na przyjaciółkę, która żegnała się z rodzicielką.
- Już idę- powiedziała i ostatni raz pomachała mamie.
Odprawa minęła szybko. Czekaliśmy około 15 minut na wejście do autobusu, który miał zawieść nas do samolotu.
- Boję się- szepnęła Jul, chwytając nas za rękę.
Zerknęłam na nią. Była blada jak płótno.
- Ej- uklękłam przed nią- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz, nasze życie się zmieni.
- A.. jak.. a jak..-za jąkała się
- Julie Campbell- wymówiłam jej imię bardzo starannie- Nic się nie stanie- wzruszyłam ramionami i dodałam- Jak coś to zginiemy obie- zaśmiałam się.
- Głupek- mruknęła.
- Pomocny głupek- poprawiłam
Po chwili siedzieliśmy w samolocie. Jul nadal się nie uspokoiła, ale wyraźnie dodawało jej odwagi słuchanie muzyki. Ja także założyłam słuchawki, puszczając moją ulubioną playlistę, składającą się głownie z piosenek Justina Biebera.
Lot minął szybko. Po odebraniu bagażu, szukałyśmy wzrokiem cioci Magdy, która miała nam pokazać miejsce, w którym spędzimy najbliższe lata.
- Julie, Lily Tutaj- rozległ się głos za nami.
Stała tam kobieta około 40, ubrana w zielony sweter, oraz długą, sięgającą do ziemi, brązową spódnice. Do tego założyła kozaki, oraz kapelusz. Przez ramię, przewieszoną miała szmacianą torebkę.
Podeszłyśmy do niej i szybkim uściskiem, powitałyśmy się.
- Urosłyście, Obie- spojrzała na nas z uśmiechem.
- Pijemy dużo mleka- zaśmiała się Julie.
- Pomóc wam z bagażem?- wskazała na torby. Pokręciłyśmy głowami.
- Damy radę, nie są aż takie ciężkie- uśmiechnęłam się.
Ruszyłyśmy przez tłum ludzi, którzy podobnie jak my przyjechały z Polski do Londynu i szukali bliskich.
- Jak podróż? -zagadnęła ciocia.
- Spokojny- odpowiedziałam- Chociaż, niektórzy się baaaaardzo stresowali- zaśmiałam się.
Jul spochmurniała.
- Och zamknij się- warknęła i ruszyła przed siebie.
Dalszą drogę przebyliśmy w milczeniu.
Podjechaliśmy pod dom. Wychodząc z auta, próbowałam zagadać Julie, która nadal udawała obrażoną. Nie zdążyłam się odezwać, gdy podobnie jak Jul, zatrzymałam się w półkroku.
Przede mną stał dom. Najpiękniejszy dom, jaki kiedykolwiek widziałam. 
Kamienna droga, którą tutaj przyjechaliśmy, kończyła się przed schodami, prowadzącymi do domu. 
- Razem?- szepnęła Julie.
- Razem- potwierdziłam z uśmiechem, widząc że kłótnia już za nami.
Wzięłyśmy się za ręce i razem ruszyłyśmy w stronę brązowych drzwi. Otworzyłyśmy je.
Salon został pomalowany, na mleczno- czekoladowy. Szafki, szafeczki i kanapa była w odcieniu ciemnego brązu, z dodatkiem beżu. Na ścianie wisiał plazmowy telewizor, a pod nim półka na której leżało Wii, oraz Xbox. Na ziemi leżał, mięciutki, beżowy dywan, na środku stał szklany stolik. Kuchnia urządzona była w nowoczesny sposób. Białe szafki z brązowymi drzwiami, srebrny okap. Sprzęt był nowy. Zmywarka, piekarnik, mikrofalówka itp. Lodówka była biała, z dodatkiem szarego. Na środku stał ogromny stół z białymi nogami, brązowym blatem. 
Po prawej stronie salonu znajdowała się łazienka. Była wyłożona beżowymi płytkami na podłodze. Ściana była pomalowana na biały z dodatkiem brązowego. Łazienka znajdująca się na górze wyglądała podobnie. 
Mój pokój był jasno różowy. Pod oknem stało olbrzymie łóżko, obok niego stolik nocny. Z lewej strony stało biurko, na którym leżał nowy laptop. Po prawej stronie były drzwi, prowadzące zapewne do garderoby.
- Jak ci się podoba?- zapytała Jul, wchodząc do mojego pokoju.
- Puka się-mruknęłam i dodałam - piękny dom.
Pokiwała głową.
- To prawda. Chcesz coś do jedzenia?
- Zrobisz mi Tosty ?- uśmiechnęłam się.
- Jasne. 
- Dzięki- ucałowałam ją w policzek- Ja w tym czasie się ograne po podróży.
Wyjęłam z torby potrzebne ubrania i poszłam do łazienki. Ściągnęłam przepocone ubranie, weszłam do kabiny prysznicowej i szybko się wymyłam. Owinęłam się ręcznikiem, a następnie rozczesałam splątane włosy i założyłam wcześniej przygotowane ubrania. Wyszłam z łazienki.
Udałam się do kuchni w której pachniało świeżo zrobioną kawą.
- Proszę- powiedziała Julie, podając mi kubek.
Uśmiechnęłam się.
- Dzięki- wzięłam gorący napój- masz wolną łazienkę.
- Zaraz pójdę- machnęła ręką i nałożyła mi 2 tosty na talerz.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła- oblizałam wargi i ugryzłam pierwszy kęs- pychota.
- Jakie mamy jutro plany?- zapytała 
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami- Idziemy zwiedzić miasto?
- Ok- ziewnęła- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać.
- Ja też, tylko dokończę- powiedziałam.
Zjadłam ostatnie dwa gryzy i posprzątałam po sobie. Wróciłam do pokoju, przebrałam się w pidżamę i nałożyłam słuchawki. Puściłam "U Smile".

Przez następne dni, zapoznawałyśmy się z Londynem. Zwiedziliśmy między innymi Londyn Eye, Big Ben, Tower Bridge, Hampton Court Palace, Greewnich, Muzeum figur woskowych, Piccadilly Circus, Science Museum oraz Knightbridge, bo jak powiedziała Julie: " Muszę kupić parę nowych rzeczy, w których będą mogła poruszać się w deszczowe pogody". Oczywiście był to pretekst, aby wydać kolejne pieniądze na nie potrzebne rzeczy. 
W Poniedziałek, tydzień po przyjeździe do Londynu, zaczynałyśmy studia. Budynek "szkoły" mieścił się w 20 minut drogi pieszo od naszego domu. W deszczowe pogody, miałyśmy jeździć autobusem. 
Godzinę przed wyjściem, jak zawsze zadzwonił mój upiorny budzik. Musiałam wstać. Wzięłam z krzesła, dzień wcześniej przygotowane ubrania i poszłam do łazienki. Tam wymyłam twarz, zrobiłam Make-up. Dziś ubrałam czerwone rurki, białą bluzkę 3/4 w paski, szelki i do tego białe conversy.  Postanowiłam założyć na to płaszcz, bo pogoda na dworze wskazywała, no to, że będzie padać. Westchnęłam Jeszcze parę miesięcy i przywykniesz- pomyślałam i zakończyłam poranną toaletę. Weszłam do kuchni, w której już krzątała się Julie.
- Gotowa na dzisiejszą naukę?- zapytałam, nalewając sobie kawę. Wzruszyła ramionami i poddała mi talerz pełen naleśników- Wiesz, rozumiem, że jesteś starsza, ale nie musisz mnie tak rozpieszczać- wyszczerzyłam zęby i posmarowałam Nutellą naleśnika.
- Pospiesz się, bo się spóźnimy- powiedziała i wyszła. 
W rekordowym tempie zjadłam 5 naleśników, wymyłam talerz i pobiegłam do pokoju po torbę.
Uniwersytet składał się z paru połączonych ze sobą budynków. Zajęcia rozpoczynały się o 10 każdego dnia, pomijając weekendów. Trwały do 18. 
Julie chodziła na zajęcia ze wzornictwa, stylistyki. Ja zaś na artystyczne; muzyka, malarstwo. Nie przyznaję się do tego, ale potrafię świetnie rysować. Od dziecka, w tych dwóch kierunkach wspierali mnie rodzice. Mówili, że mam wielki talent. 
- Ziemia do Lily- odezwała się Jul.
- Co?- westchnęła.
- Czasem się zastanawiam, co ty masz w tym łbie- powiedziała i dodała- Zajęcia masz w budynku numer 8, spotkamy się na lunchu, pa- pomachała mi, życząc powodzenia i poszła we własnym kierunku.
- No super- mruknęłam pod nosem- Czeka na mnie dzień pełen niespodzianek. 
Ruszyłam w stronę, jak mi się zdawało, budynku numer 8, w którym miałam mieć 1 lekcje. 
- Cholera- zaklęłam.
- Co jest?- usłyszałam w odpowiedzi. Odwróciłam się.
Przede mną stał chłopak, mniej więcej w moim wieku, z burzą brązowych włosów. Jasno brązowe oczy, wpatrywały się we mnie pytającym wzrokiem.
- Nic- uśmiechnęłam się.
- Jesteś nowa?- zapytał.
- Yhy... tak jakby. Skąd wiesz?
- Trzymasz w ręce mapkę szkoły- wskazał na zwiniętą w ręce kartkę, którą dostałam od Julie, przed 5 minutami.
- A no tak- wymamrotałam.
- Pomóc?
- Jakbyś mógł- wzruszyłam ramionami- Wiesz, gdzie znajduje się budynek nr. 8?
- Prawo, lewo, prosto. Później skręcasz za budynkiem nr 7 i obok niego jest 8- widząc moje zdezorientowanie dodał- Mogę ci pokazać. Mam tam teraz lekcję- wyszczerzył zęby.
- Jasne, byłabym wdzięczna.
- Jaki kierunek wybrałaś?- spytał, idąc koło mnie.
- Artystyczny, wiesz, muzyka itp.
- To tak jak ja- ponownie się uśmiechnął, pokazując przy tym urocze dołeczki- Tak w ogóle jestem Jack- wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Lily
- Długo mieszkasz w Londynie?- zagadnął.
- Nie, tydzień temu przeprowadziłam się tutaj z najlepszą przyjaciółką.
- O, a gdzie wcześniej mieszkałaś.
- W Polsce.
- Hm... kojarzę nazwę, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd- podrapał się po karku.
- Bigos?- zapytałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Hm... może- mruknął, jakby naprawdę brał to pod uwagę- O jesteśmy. Tu mamy pierwszą lekcje.
- Fajnie- mruknęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty na siedzenie w klasie.
Chłopak, jakby tego nie usłyszał i ruszył przed siebie. Wchodząc do budynku, zauważyłam, że kilku innych uczniów, zostawia rzeczy w szafkach, aby nie nosić ich przez cały dzień. Poszłam za ich przykładem. 
- Jaki numer?- wskazał na setki szafek ustawionych, pod ścianą.
- 154, a ty?
- 76. Jak pójdziesz prosto- wskazał moje lewo, to znajdziesz. 
- Jack- podszedł do nas jakiś chłopak. Po chwili dołączyli inni, w tym kilka dziewczyn.
- Siema, stary- odparł Jack i przywitał się z każdym po kolei.
- To ja może pójdę- wymamrotał i zaczęłam się cofać.
- Lily, zaczekaj- powiedział mój znajomy, podchodząc do mnie- To jest Max, mój najlepszy przyjaciel- wskazał na chłopaka, który uprzednio krzyczał jego imię. Po kolei zaczął zapoznawać mnie ze swoją paczką. Imiona wpadały mi jednym uchem, a wypadały drugim, ale uprzejmie słuchałam wymiany zdań, pomiędzy starymi przyjaciółmi -Dobra chłopaki to my idziemy, zaraz mamy lekcje.
- Spoko- uśmiechnął się do mnie Max- widzimy się na Lunch'u?
- Jasne.
- Weź ze sobą przyjaciółkę- powiedział drugi chłopak, którego imię wypadło mi z głowy.
- Jasne- powtórzyłam i ruszyłam z Jackiem do klasy.

- I jak ci się podobała lekcja z Profesorem Walle'rem?- zapytał po lekcji mój znajomy.
- Czy on zawsze jest taki w stosunku do nowych uczniów?
- Hm- udał, że się zastanawia- Tak.
Westchnęłam i wymamrotałam pod nosem przekleństwo.
- Co?
- Nie, nic. 
- Nie przejmuj się. Jest tylko taki w pierwszy dzień. Jutro znajdzie sobie, kogoś innego, na kim będzie się wyżywał przez cały rok.
- Mam nadzieję, że to nie ja.
- Hahah. Jakby co mam na niego sposób.
- Jaki?
- Jak wypadnie na ciebie to się dowiesz- uśmiechnął się szeroko- Gdzie mamy teraz lekcje?- zapytał. Popatrzyłam na plan lekcji.
- Zajęcia z historii sztuki, z panią Dowell.
- Ohoho- popatrzył na mnie- lepiej się na tych lekcjach nie odzywaj nie pytana.
- Czemu?
Wzruszył ramionami.
- Jeśli nie chcesz sprzątać kibelki szkoły, to mnie posłuchaj.
- E... dzięki.
- Nie ma za co. Uważaj też na pana Oldman'a , ten to uwielbia wymierzać kary. Najlepsza jest pani Sun, która nigdy nie zadaje zadań i pan Brown, reszta też spoko. Ale na tych dwóch trzeba uważać. 
- Dzięki- powtórzyłam- Co ja bym bez ciebie zrobiła.
- Nadal szukała sali?- wyszczerzył zęby. Wymierzyłam mu kuksańca w bok.
- Wcale, że nie. 
- Ta jasne- prychnął, za co oberwał ode mnie w ramię- Ok, ok rozejm.
- Rozejm- zaśmiałam się, po chwili dołączył do mnie.

- Jak tak pierwszy dzień w szkole?- zapytała Julie, kiedy wracałyśmy do domu. Wzruszyłam ramionami.
- Mogło być lepiej, a u ciebie?
- Świetnie, poznałam taką fajną dziewczynę- zaczęła trajkotać jaka to ona jest fajna. Nie słuchałam jej uważnie, myślami nadal była przy rozmowie z Jacki'em,który zaproponował mi wspólną naukę gry na pianinie- Ziemia do Lily, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Yhy... co? Co mówiłaś?
- Nie ważne- burknęła.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Nic się nie stało.
- Więc.. ee.. jaka to jest ta... eh...
- Kelsey?- westchnęła.
- Tak, tak Kelsey. No więc jaka jest?
- Jest fajna, zabawna, miła...- mruknęła wymijająco.
- Julie, naprawdę przepraszam. Ja też kogoś poznałam... chłopaka.
- Co? Ja tu bredzę o jakiejś lasce, a ty mi nic nie mówisz?! No już opowiadaj- no więc jej opowiedziałam o dzisiejszym dniu, w całej okazałości, nic nie pomijałam. Oczywiście nie obyło się też bez jej krytyki "mówiłam, żebyś przestudiowała mapkę wczoraj", oraz pocieszenia "ten pan Waller ma źle pod sufitem" itp.
- Przystojny jest?
- Meeeega.
- Jak wygląda?
- Brunet, brązowe oczy. Jak się uśmiecha, ma takie słodkie dołeczki.
- Awww- westchnęła i dodała- Musisz mnie jutro z nim poznać.
- Super pomysł- uśmiechnęłam się. 

Następne dni mijały w rekordowym tempie. Rano szłyśmy na uniwerek, później wracałyśmy do domu, najczęściej w towarzystwie Jack'a, z którym później trenowałam grę na pianinie. Julie była zachwycona nim. Bałam się na początku, że będzie próbowała go podrywać, ale po kilku dniach przestała nim się tak bardzo interesować i zajęła się nauką.
- Może wybierzemy się na zakupy w tą sobotę?- zaproponowała Julie.
- Eh... umówiłam się już- powiedziałam.
- Z Jack'em ?
- Nie, nie. Z całą paczką. Możesz iść z nami- d0dałam pospiesznie
- A gdzie idziecie?
- Do kina.
- I tak nie mam nic do roboty. Pójdę- wzruszyła ramionami.
- Super- uśmiechnęłam się szeroko- Zobaczysz, będzie fajnie.


Cześć, czytelnicy.
Dziękuje was, za to że tu wchodzicie. Za wszystko. Nie potrafię wam okazać wdzięczności inaczej, więc wstawiam ten rozdział. Mam nadzieję, że nie będzie on taki zły. Bo się starałam. Wiem nie zawsze to wychodzi, ale dobre chęci się też liczą prawda?

Chciałam podziękować za 17 obserwatorów, ponad 380 wejść, oraz komentarze. To dzięki nim mamy ochotę pisać :) Mamy nadzieję, że w bliskiej przyszłości będzie tego więcej.



Czytasz = Komentujesz
10  komentarzy do następnego :)

I Love You Guys
@Prince_Lilianna x