czwartek, 26 lipca 2012

Jeden

- Ciociu, nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Poradzimy sobie- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Szybko przytuliłam mamę Julie.
- Jul, szybko bo nam samolot odleci- krzyknęłam na przyjaciółkę, która żegnała się z rodzicielką.
- Już idę- powiedziała i ostatni raz pomachała mamie.
Odprawa minęła szybko. Czekaliśmy około 15 minut na wejście do autobusu, który miał zawieść nas do samolotu.
- Boję się- szepnęła Jul, chwytając nas za rękę.
Zerknęłam na nią. Była blada jak płótno.
- Ej- uklękłam przed nią- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz, nasze życie się zmieni.
- A.. jak.. a jak..-za jąkała się
- Julie Campbell- wymówiłam jej imię bardzo starannie- Nic się nie stanie- wzruszyłam ramionami i dodałam- Jak coś to zginiemy obie- zaśmiałam się.
- Głupek- mruknęła.
- Pomocny głupek- poprawiłam
Po chwili siedzieliśmy w samolocie. Jul nadal się nie uspokoiła, ale wyraźnie dodawało jej odwagi słuchanie muzyki. Ja także założyłam słuchawki, puszczając moją ulubioną playlistę, składającą się głownie z piosenek Justina Biebera.
Lot minął szybko. Po odebraniu bagażu, szukałyśmy wzrokiem cioci Magdy, która miała nam pokazać miejsce, w którym spędzimy najbliższe lata.
- Julie, Lily Tutaj- rozległ się głos za nami.
Stała tam kobieta około 40, ubrana w zielony sweter, oraz długą, sięgającą do ziemi, brązową spódnice. Do tego założyła kozaki, oraz kapelusz. Przez ramię, przewieszoną miała szmacianą torebkę.
Podeszłyśmy do niej i szybkim uściskiem, powitałyśmy się.
- Urosłyście, Obie- spojrzała na nas z uśmiechem.
- Pijemy dużo mleka- zaśmiała się Julie.
- Pomóc wam z bagażem?- wskazała na torby. Pokręciłyśmy głowami.
- Damy radę, nie są aż takie ciężkie- uśmiechnęłam się.
Ruszyłyśmy przez tłum ludzi, którzy podobnie jak my przyjechały z Polski do Londynu i szukali bliskich.
- Jak podróż? -zagadnęła ciocia.
- Spokojny- odpowiedziałam- Chociaż, niektórzy się baaaaardzo stresowali- zaśmiałam się.
Jul spochmurniała.
- Och zamknij się- warknęła i ruszyła przed siebie.
Dalszą drogę przebyliśmy w milczeniu.
Podjechaliśmy pod dom. Wychodząc z auta, próbowałam zagadać Julie, która nadal udawała obrażoną. Nie zdążyłam się odezwać, gdy podobnie jak Jul, zatrzymałam się w półkroku.
Przede mną stał dom. Najpiękniejszy dom, jaki kiedykolwiek widziałam. 
Kamienna droga, którą tutaj przyjechaliśmy, kończyła się przed schodami, prowadzącymi do domu. 
- Razem?- szepnęła Julie.
- Razem- potwierdziłam z uśmiechem, widząc że kłótnia już za nami.
Wzięłyśmy się za ręce i razem ruszyłyśmy w stronę brązowych drzwi. Otworzyłyśmy je.
Salon został pomalowany, na mleczno- czekoladowy. Szafki, szafeczki i kanapa była w odcieniu ciemnego brązu, z dodatkiem beżu. Na ścianie wisiał plazmowy telewizor, a pod nim półka na której leżało Wii, oraz Xbox. Na ziemi leżał, mięciutki, beżowy dywan, na środku stał szklany stolik. Kuchnia urządzona była w nowoczesny sposób. Białe szafki z brązowymi drzwiami, srebrny okap. Sprzęt był nowy. Zmywarka, piekarnik, mikrofalówka itp. Lodówka była biała, z dodatkiem szarego. Na środku stał ogromny stół z białymi nogami, brązowym blatem. 
Po prawej stronie salonu znajdowała się łazienka. Była wyłożona beżowymi płytkami na podłodze. Ściana była pomalowana na biały z dodatkiem brązowego. Łazienka znajdująca się na górze wyglądała podobnie. 
Mój pokój był jasno różowy. Pod oknem stało olbrzymie łóżko, obok niego stolik nocny. Z lewej strony stało biurko, na którym leżał nowy laptop. Po prawej stronie były drzwi, prowadzące zapewne do garderoby.
- Jak ci się podoba?- zapytała Jul, wchodząc do mojego pokoju.
- Puka się-mruknęłam i dodałam - piękny dom.
Pokiwała głową.
- To prawda. Chcesz coś do jedzenia?
- Zrobisz mi Tosty ?- uśmiechnęłam się.
- Jasne. 
- Dzięki- ucałowałam ją w policzek- Ja w tym czasie się ograne po podróży.
Wyjęłam z torby potrzebne ubrania i poszłam do łazienki. Ściągnęłam przepocone ubranie, weszłam do kabiny prysznicowej i szybko się wymyłam. Owinęłam się ręcznikiem, a następnie rozczesałam splątane włosy i założyłam wcześniej przygotowane ubrania. Wyszłam z łazienki.
Udałam się do kuchni w której pachniało świeżo zrobioną kawą.
- Proszę- powiedziała Julie, podając mi kubek.
Uśmiechnęłam się.
- Dzięki- wzięłam gorący napój- masz wolną łazienkę.
- Zaraz pójdę- machnęła ręką i nałożyła mi 2 tosty na talerz.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła- oblizałam wargi i ugryzłam pierwszy kęs- pychota.
- Jakie mamy jutro plany?- zapytała 
- Nie wiem- wzruszyłam ramionami- Idziemy zwiedzić miasto?
- Ok- ziewnęła- Nie wiem jak ty, ale ja idę spać.
- Ja też, tylko dokończę- powiedziałam.
Zjadłam ostatnie dwa gryzy i posprzątałam po sobie. Wróciłam do pokoju, przebrałam się w pidżamę i nałożyłam słuchawki. Puściłam "U Smile".

Przez następne dni, zapoznawałyśmy się z Londynem. Zwiedziliśmy między innymi Londyn Eye, Big Ben, Tower Bridge, Hampton Court Palace, Greewnich, Muzeum figur woskowych, Piccadilly Circus, Science Museum oraz Knightbridge, bo jak powiedziała Julie: " Muszę kupić parę nowych rzeczy, w których będą mogła poruszać się w deszczowe pogody". Oczywiście był to pretekst, aby wydać kolejne pieniądze na nie potrzebne rzeczy. 
W Poniedziałek, tydzień po przyjeździe do Londynu, zaczynałyśmy studia. Budynek "szkoły" mieścił się w 20 minut drogi pieszo od naszego domu. W deszczowe pogody, miałyśmy jeździć autobusem. 
Godzinę przed wyjściem, jak zawsze zadzwonił mój upiorny budzik. Musiałam wstać. Wzięłam z krzesła, dzień wcześniej przygotowane ubrania i poszłam do łazienki. Tam wymyłam twarz, zrobiłam Make-up. Dziś ubrałam czerwone rurki, białą bluzkę 3/4 w paski, szelki i do tego białe conversy.  Postanowiłam założyć na to płaszcz, bo pogoda na dworze wskazywała, no to, że będzie padać. Westchnęłam Jeszcze parę miesięcy i przywykniesz- pomyślałam i zakończyłam poranną toaletę. Weszłam do kuchni, w której już krzątała się Julie.
- Gotowa na dzisiejszą naukę?- zapytałam, nalewając sobie kawę. Wzruszyła ramionami i poddała mi talerz pełen naleśników- Wiesz, rozumiem, że jesteś starsza, ale nie musisz mnie tak rozpieszczać- wyszczerzyłam zęby i posmarowałam Nutellą naleśnika.
- Pospiesz się, bo się spóźnimy- powiedziała i wyszła. 
W rekordowym tempie zjadłam 5 naleśników, wymyłam talerz i pobiegłam do pokoju po torbę.
Uniwersytet składał się z paru połączonych ze sobą budynków. Zajęcia rozpoczynały się o 10 każdego dnia, pomijając weekendów. Trwały do 18. 
Julie chodziła na zajęcia ze wzornictwa, stylistyki. Ja zaś na artystyczne; muzyka, malarstwo. Nie przyznaję się do tego, ale potrafię świetnie rysować. Od dziecka, w tych dwóch kierunkach wspierali mnie rodzice. Mówili, że mam wielki talent. 
- Ziemia do Lily- odezwała się Jul.
- Co?- westchnęła.
- Czasem się zastanawiam, co ty masz w tym łbie- powiedziała i dodała- Zajęcia masz w budynku numer 8, spotkamy się na lunchu, pa- pomachała mi, życząc powodzenia i poszła we własnym kierunku.
- No super- mruknęłam pod nosem- Czeka na mnie dzień pełen niespodzianek. 
Ruszyłam w stronę, jak mi się zdawało, budynku numer 8, w którym miałam mieć 1 lekcje. 
- Cholera- zaklęłam.
- Co jest?- usłyszałam w odpowiedzi. Odwróciłam się.
Przede mną stał chłopak, mniej więcej w moim wieku, z burzą brązowych włosów. Jasno brązowe oczy, wpatrywały się we mnie pytającym wzrokiem.
- Nic- uśmiechnęłam się.
- Jesteś nowa?- zapytał.
- Yhy... tak jakby. Skąd wiesz?
- Trzymasz w ręce mapkę szkoły- wskazał na zwiniętą w ręce kartkę, którą dostałam od Julie, przed 5 minutami.
- A no tak- wymamrotałam.
- Pomóc?
- Jakbyś mógł- wzruszyłam ramionami- Wiesz, gdzie znajduje się budynek nr. 8?
- Prawo, lewo, prosto. Później skręcasz za budynkiem nr 7 i obok niego jest 8- widząc moje zdezorientowanie dodał- Mogę ci pokazać. Mam tam teraz lekcję- wyszczerzył zęby.
- Jasne, byłabym wdzięczna.
- Jaki kierunek wybrałaś?- spytał, idąc koło mnie.
- Artystyczny, wiesz, muzyka itp.
- To tak jak ja- ponownie się uśmiechnął, pokazując przy tym urocze dołeczki- Tak w ogóle jestem Jack- wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Lily
- Długo mieszkasz w Londynie?- zagadnął.
- Nie, tydzień temu przeprowadziłam się tutaj z najlepszą przyjaciółką.
- O, a gdzie wcześniej mieszkałaś.
- W Polsce.
- Hm... kojarzę nazwę, ale nie mogę sobie przypomnieć skąd- podrapał się po karku.
- Bigos?- zapytałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Hm... może- mruknął, jakby naprawdę brał to pod uwagę- O jesteśmy. Tu mamy pierwszą lekcje.
- Fajnie- mruknęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty na siedzenie w klasie.
Chłopak, jakby tego nie usłyszał i ruszył przed siebie. Wchodząc do budynku, zauważyłam, że kilku innych uczniów, zostawia rzeczy w szafkach, aby nie nosić ich przez cały dzień. Poszłam za ich przykładem. 
- Jaki numer?- wskazał na setki szafek ustawionych, pod ścianą.
- 154, a ty?
- 76. Jak pójdziesz prosto- wskazał moje lewo, to znajdziesz. 
- Jack- podszedł do nas jakiś chłopak. Po chwili dołączyli inni, w tym kilka dziewczyn.
- Siema, stary- odparł Jack i przywitał się z każdym po kolei.
- To ja może pójdę- wymamrotał i zaczęłam się cofać.
- Lily, zaczekaj- powiedział mój znajomy, podchodząc do mnie- To jest Max, mój najlepszy przyjaciel- wskazał na chłopaka, który uprzednio krzyczał jego imię. Po kolei zaczął zapoznawać mnie ze swoją paczką. Imiona wpadały mi jednym uchem, a wypadały drugim, ale uprzejmie słuchałam wymiany zdań, pomiędzy starymi przyjaciółmi -Dobra chłopaki to my idziemy, zaraz mamy lekcje.
- Spoko- uśmiechnął się do mnie Max- widzimy się na Lunch'u?
- Jasne.
- Weź ze sobą przyjaciółkę- powiedział drugi chłopak, którego imię wypadło mi z głowy.
- Jasne- powtórzyłam i ruszyłam z Jackiem do klasy.

- I jak ci się podobała lekcja z Profesorem Walle'rem?- zapytał po lekcji mój znajomy.
- Czy on zawsze jest taki w stosunku do nowych uczniów?
- Hm- udał, że się zastanawia- Tak.
Westchnęłam i wymamrotałam pod nosem przekleństwo.
- Co?
- Nie, nic. 
- Nie przejmuj się. Jest tylko taki w pierwszy dzień. Jutro znajdzie sobie, kogoś innego, na kim będzie się wyżywał przez cały rok.
- Mam nadzieję, że to nie ja.
- Hahah. Jakby co mam na niego sposób.
- Jaki?
- Jak wypadnie na ciebie to się dowiesz- uśmiechnął się szeroko- Gdzie mamy teraz lekcje?- zapytał. Popatrzyłam na plan lekcji.
- Zajęcia z historii sztuki, z panią Dowell.
- Ohoho- popatrzył na mnie- lepiej się na tych lekcjach nie odzywaj nie pytana.
- Czemu?
Wzruszył ramionami.
- Jeśli nie chcesz sprzątać kibelki szkoły, to mnie posłuchaj.
- E... dzięki.
- Nie ma za co. Uważaj też na pana Oldman'a , ten to uwielbia wymierzać kary. Najlepsza jest pani Sun, która nigdy nie zadaje zadań i pan Brown, reszta też spoko. Ale na tych dwóch trzeba uważać. 
- Dzięki- powtórzyłam- Co ja bym bez ciebie zrobiła.
- Nadal szukała sali?- wyszczerzył zęby. Wymierzyłam mu kuksańca w bok.
- Wcale, że nie. 
- Ta jasne- prychnął, za co oberwał ode mnie w ramię- Ok, ok rozejm.
- Rozejm- zaśmiałam się, po chwili dołączył do mnie.

- Jak tak pierwszy dzień w szkole?- zapytała Julie, kiedy wracałyśmy do domu. Wzruszyłam ramionami.
- Mogło być lepiej, a u ciebie?
- Świetnie, poznałam taką fajną dziewczynę- zaczęła trajkotać jaka to ona jest fajna. Nie słuchałam jej uważnie, myślami nadal była przy rozmowie z Jacki'em,który zaproponował mi wspólną naukę gry na pianinie- Ziemia do Lily, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Yhy... co? Co mówiłaś?
- Nie ważne- burknęła.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Nic się nie stało.
- Więc.. ee.. jaka to jest ta... eh...
- Kelsey?- westchnęła.
- Tak, tak Kelsey. No więc jaka jest?
- Jest fajna, zabawna, miła...- mruknęła wymijająco.
- Julie, naprawdę przepraszam. Ja też kogoś poznałam... chłopaka.
- Co? Ja tu bredzę o jakiejś lasce, a ty mi nic nie mówisz?! No już opowiadaj- no więc jej opowiedziałam o dzisiejszym dniu, w całej okazałości, nic nie pomijałam. Oczywiście nie obyło się też bez jej krytyki "mówiłam, żebyś przestudiowała mapkę wczoraj", oraz pocieszenia "ten pan Waller ma źle pod sufitem" itp.
- Przystojny jest?
- Meeeega.
- Jak wygląda?
- Brunet, brązowe oczy. Jak się uśmiecha, ma takie słodkie dołeczki.
- Awww- westchnęła i dodała- Musisz mnie jutro z nim poznać.
- Super pomysł- uśmiechnęłam się. 

Następne dni mijały w rekordowym tempie. Rano szłyśmy na uniwerek, później wracałyśmy do domu, najczęściej w towarzystwie Jack'a, z którym później trenowałam grę na pianinie. Julie była zachwycona nim. Bałam się na początku, że będzie próbowała go podrywać, ale po kilku dniach przestała nim się tak bardzo interesować i zajęła się nauką.
- Może wybierzemy się na zakupy w tą sobotę?- zaproponowała Julie.
- Eh... umówiłam się już- powiedziałam.
- Z Jack'em ?
- Nie, nie. Z całą paczką. Możesz iść z nami- d0dałam pospiesznie
- A gdzie idziecie?
- Do kina.
- I tak nie mam nic do roboty. Pójdę- wzruszyła ramionami.
- Super- uśmiechnęłam się szeroko- Zobaczysz, będzie fajnie.


Cześć, czytelnicy.
Dziękuje was, za to że tu wchodzicie. Za wszystko. Nie potrafię wam okazać wdzięczności inaczej, więc wstawiam ten rozdział. Mam nadzieję, że nie będzie on taki zły. Bo się starałam. Wiem nie zawsze to wychodzi, ale dobre chęci się też liczą prawda?

Chciałam podziękować za 17 obserwatorów, ponad 380 wejść, oraz komentarze. To dzięki nim mamy ochotę pisać :) Mamy nadzieję, że w bliskiej przyszłości będzie tego więcej.



Czytasz = Komentujesz
10  komentarzy do następnego :)

I Love You Guys
@Prince_Lilianna x













poniedziałek, 23 lipca 2012

Prolog



Hej, jestem Julie. Wczoraj skończyłam 17 lat. Od dziecka mieszkam w Polsce. Moje życie totalnie się zmieniło po stracie bardzo bliskiej mi osoby. Nazywał się Josh. Był wspaniałym bratem. Może trochę nadopiekuńczym, ale nie było mi z tym źle. Była to bodajże sobota, zeszłego roku. Josh poleciał na wakacje do Las Vegas. Miał 20 lat, więc mama nie miała nic przeciwko. Był środek nocy. Zadzwonił telefon. Zaspana odebrałam. Usłyszałam tylko „Julie, spadamy. Kocham cię i zawsze będę”. Myślałam, że jak zwykle Josh robi sobie żarty. Powtórzył, że to nie żart. Nie mogłam się odezwać, próbowałam, ale nie mogłam. To było silniejsze ode mnie. Z bezsilności upadłam na zimną podłogę i zaczęłam głośno płakać. Do mojego pokoju przyszła mama. Do niej też zadzwonił. Usiadła obok mnie i zrobiła to samo co ja. Ojca tak właściwie już nie mam. Parę lat temu zdradził mamę. Od tamtej pory nie utrzymuje z nami  kontaktu. Żałosne. Od 10 lat mieszka z nami Lily. Utalentowana dziewczyna. Jej rodzice zginęli w wypadku, więc moi rodzice ( jeszcze wtedy byli razem ) postanowili ją zaadoptować. Świetnie dogadywała się z Joshem. Ze mną tak samo. Do dziś jesteśmy dobrymi przyjaciółkami. Niemal siostrami. Z Lily poznałyśmy się w LA. To właśnie tam mieszkała. Była polką, ale mieszkała właśnie tam. To wtedy byliśmy na wakacjach. To wtedy dowiedzieliśmy się, że jest sierotą. Mama ma wielkie serce, więc od razu się zgodziła na adopcję. Były małe problemy z powrotem do Polski, ale jakoś daliśmy radę. Teraz razem z Lil chcemy się przeprowadzić. Do Londynu. Postanowiłyśmy, że będziemy tam studiowały. Mama znalazła sobie kogoś, więc nie zostawiałyśmy jej samej. Nie byłyśmy pełnoletnie, więc przez rok, aż do mojej osiemnastki miałyśmy być ‘ kontrolowane’ przez moją ciocię. Nie widziałam  w tym problemu. To tylko rok. Ale czy uda nam się zacząć nowe życie ?


Cześć, z tej strony Lily. Podobnie jak Julie, postanowiłam opowiedzieć wam o moim życiu. 
Mam 16 lat, przez 6 lat mieszkałam w Los Angeles, a później przeprowadziłam się z rodziną Julie - która mnie zaadoptowała, do Polski. 
Przez 6 lat mojego życie, wszystko układało się świetnie. Tata miał dobrą pracę, mama również. Czasem się zastanawiałam co ja takiego zrobiłam, że musieli mnie opuścić. Czemu oni, czemu wtedy i czemu spotkało to mnie? Osobę, niemającą nikogo innego. Osobę bez przyjaciół, osobę samotną. 
Nigdy nie zaliczałam się do osób gadatliwych. W nawiązywaniu kontaktów także nie byłam dobra. Jedynymi osobami, które były mi bliskie, to właśnie oni. Moi rodzice, którzy z jakiegoś nieznanego mi powodu odeszli. 
Nie miałam nikogo bliskiego, kogoś kto mógłby mnie wziąć. Trafiłam do domu dziecka. Dzieci tam nigdy nie traktowano lepiej, nie ważne jakie trudne miały za sobą przeżycia. 
Moje nowe życie rozpoczęło się dokładnie 10 lat temu. Pamiętam to, jakby to było wczoraj.
To wtedy poznałam j ą.
Julie, zawsze miała miękkie serce. Pokochała mnie. Wiedziała, że jestem sama. Że nie mam nikogo.
Skąd? Nie wiem.
Od tamtej pory mieszkałam z jej rodziną, która jest najbliższymi mi osobami. Josh był dla mnie jak brat. Zawsze układało nam się świetnie. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć. Nie ważne, w jakich znajdę się tarapatach.
Jego śmierć... to był cios. 
Najpierw rodzice, teraz on?
Nie mogłam się z tym pogodzić. Nie przyszłam na pogrzeb, który urządzono mu. 
Bałam się. 
Wtedy po raz pierwszy zastanawiałam się, ile razy serce może zostać zranione nim umysł i ciało, nie poradzą sobie i po prostu umrę?
Wyjazd do Londynu, to jedyne co mi pozostało. Wszystko co się kojarzy z Joshem i Rodzicami to ojczysty kraj. Urodziłam się w Polsce, po 2 miesiącach zamieszkaliśmy w LA.
Czy uda nam się ukoić ból i zacząć nowe życie?

Cześć, wygląda prolog, naszego opowiadania.
Rozdziały będą pisane dwoma "perspektywami", Julie i Lily.
Częstość rozdziałów, zależy "Tylko Od Was".
Jeśli wyznaczona ilość, będzie już następnego dnia, rozdział także będzie już następnego dnia, lub jeszcze następnego. Zależy, czy będziemy.

Chciałam zwrócić uwagę na jedną rzecz:
Mało komentarzy.
Wiem, że nie mogę mieć nadziei, że każdy będzie z was komentował...ale było by miło gdyby przynajmniej 70% to robiło.
Rozumiem, że się nie chce, naprawdę. Ale jeśli ktoś ma bloga, to wie, że nie ważne czy rozdział jest do bani, czy super, to ten komentarz pokazuje jakie popełniamy błędy i jak się ich wystrzegać.
To tyle.


Czytasz = Komentujesz
Do następnego 10 komentarzy (:

I Love You Guys.

Lily and Julie!


sobota, 21 lipca 2012

Bohaterowie



Lilianna Prince lat 16


Najlepsza przyjaciółka Julie. Wraz z Julie, postanawiają zamieszkać w Londynie, wcześniej zaś mieszkała w Los Angeles. Utalentowana wokalnie. Gra na gitarze i perkusji. Uwielbia Justina Biebera. Jest sierotą, jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, 10 lat temu. Od tamtego czasu mieszka z rodziną Julie która zgodziła się ją zaadoptować. Była blisko związana z Joshem- starszym bratem Julie. Nienawidzi pomidorów, ogórków i cukinii. Panicznie boi się pająków.



                                                              Julie Campbell lat 17



Razem z Lily postanowiły zacząć nowe życie w Londynie. Lubi tańczyć. Nawet nieźle jej to wychodzi. Jej pasją jest gra na gitarze. Od dziecka mieszkała w Polsce. Poznała Lily, gdy była w LA na wakacjach. Boi się latać samolotami, od czasu katastrofy lotniczej, w której zginął jej brat.

Zayn Malik lat 19


Przystojniak, członek zespołu One Direction, singiel. Mieszka w Londynie. Kocha przeglądać się w lustrze. Nałogowo pali, ale próbuje to rzucić. Najlepszy przyjaciel Liama i Nialla. Boi się wody.

Liam Payne lat 19


Brunet, brązowe oczy. Mieszka w Lodynie. Ma dziewczynę, tancerkę Danielle. Często nazywany: Daddy Direction, najbardziej odpowiedzialna osoba z zespołu.Najlepszy przyjaciel Nialla. Boi się łyżek. 

Harry Styles lat 18 



Członek zespołu One Direction. Jest najodważniejszy z całego zespołu. Jest uważany za podrywacza. Ma bliskie relacje z Louisem. Obydwoje są uważani za gejów, choć tak nie jest. Uwielbia koty.

                                                                Niall Horan lat 19 


Jako jedyny z zespołu jest Irlandczykiem. Jest nieśmiały. Przez fanów nazywany ' tym słodkim'. Sam uważa, że jest najmniej przystojny. Uwielbia jeść. Chłopcy mówią, że jego przyszła dziewczyna będzie najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.


Louis Tomlinson lat 20


Członek zespołu One Direction. Mieszka w Londynie. Ma dziewczynę Eleanor. Mimo iż jest najstarszy, odwala największe psikusy i wszystko obraca w żart. Kocha marchewki. Boi się gołębi, ale kocha Kevina. Najlepszy przyjaciel Harrego i Nialla.



Witajcie kochani!

Poznaliście właśnie, ekipę nowego bloga, którego prowadzą:
  • @Price_Lilianna
  • @givemeafriend

Pytanie kierować na:
  • Twitter'a,
  • Facebook'a - "Lilianna Prince", "Julie Campbell",
  • Obserwując i komentując.
Prośby:
  • Komentujcie,
  • Wysyłajcie bloga znajomym,
  • Obserwujcie.
@Prince_Lilianna
@givemeafriend